Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rogoźnik: zimowe pokazy nad jeziorem

Redakcja
Dzięki wspólnej inicjatywie kilku instytucji, ratownicy WOPR przy wraz z innymi służbami przestrzegali przed wchodzeniem na lód i uczyli jak pomóc samemu sobie, a także osobom zagrożonym utonięciem.

Tradycyjnie nad jeziorem Rogoźnik I odbyły się pokazy ratownictwa wodnego. W tym roku inicjatywę wspierali także będzińscy strażacy. Przy okazji promowano akcję "pies jest naszym przyjacielem", a wśród najmłodszych widzów rozdawano książeczki edukacyjne. Uczniów nie było jednak wielu.

- Rozesłaliśmy informację do wielu szkół, jednak odzew nie był wielki - mówił Janusz Prędkiewicz, prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Będzinie. Do Rogoźnika udało się około osiemdziesięciu uczniów z Sosnowca.

Co chcieli osiągnąć organizatorzy? - Chcemy pokazać jak samemu się ratować, jak się zachować i jak zabezpieczać, żeby po prostu nie zginąć - przyznał prezes. Widzowie na własne oczy mogli się przekonać jak uratować komuś życie. "Topielca" odgrywał Arkadiusz Baranowski z będzińskiego WOPR-u. Ratownik kilkanaście razy wskakiwał do wody, aby służby ratownicze mogły zaprezentować swoje umiejętności.

Okres między zimą a jesienią jest niezwykle zdradliwy. Lód wydaje się być stabilny, jednak wielokrotnie to tylko złudzenie. - Nie ma konkretnych danych dotyczących bezpiecznej grubości lodu. Są różne szkoły. Niektórzy mówią, że aby pieszy mógł wejść na taflę, ta musi mieć 15 centymetrów grubości. Ja jestem zwolennikiem tezy, że zależy to od struktury lodu. W tym okresie grubość jest dość duża, ale od kilku dni mamy odwilż. Na tafli pojawiła się warstwa wody, która przenika do lodu i go osłabia. Może to powodować niebezpieczeństwo - alarmował prezes ratowników.

Okazuje się, że aby pomóc i po prostu uratować komuś życie, nie potrzebne są nadzwyczajne umiejętności. Gdy widzimy osobę tonącą, wcale nie jesteśmy bezradni. - Zawsze znajdzie się ktoś, kto ma linkę. Trzeba się podczołgać i pomóc wyjść z wody - przyznaje Prędkiewicz. Przydatny może być szalik, a nawet sanki. - Nawet jeśli nie mamy ze sobą żadnego specjalistycznego sprzętu, trzeba się po prostu czołgać i podać rękę. Jeśli nie, to możemy np. zdjąć szalik. Przecież taki materiał ma czasem nawet pół metra. Osoba wymagająca pomocy może chwycić za końcówkę, a my spróbujemy ją wyciągnąć. Możemy także ułamać jakąś gałąź lub dwie, wtedy ratowany powinien je złapać obiema rękami. Warto także w trakcie wyciągania osoby poszkodowanej chwycić się za barki i odczołgać kilka metrów dla bezpieczeństwa. Zdarza się też, że ktoś w pobliżu jeździ na sankach czy nartach. Sanki mają zazwyczaj długą linkę. Gdy mamy je ze sobą, wrzucamy sanki do przerębla. Za ich koniec łatwo może się złapać osoba tonąca. Sposobów jest naprawdę wiele - zapewnia. O bardzo ważnej roli edukacyjnej oraz praktycznej tego typu pokazów jest przekonany Arkadiusz Baranowski.

- Gdy już jesteśmy pod wodą, trzeba zachować spokój. Wiem, że dziwnie to brzmi, ale musimy próbować. Jeśli spadamy pionowo, to starajmy się zachować tę pozycję. Gdy jesteśmy pod lodem, starajmy się szybko wypatrzeć przerębel. Próbujmy odpychać się nogami, podobnie jakbyśmy pływali żabką. Gdy już wyjdziemy odczołgajmy się kilka metrów do bezpiecznej strefy - mówi. Jego opinie podziela Starosta Będziński, Krzysztof Malczewski. - Takie pokazy są niezwykle istotne. Ważne jest nie tylko bezpieczeństwo latem, ale także i zimą. W takim pięknym otoczeniu, w którym jest dużo terenów zielonych, ścieżki, ludzie lubią spacerować nawet zimą. Gdyby zdarzyło się jakieś niebezpieczeństwo, muszą wiedzieć jak się zachować gdyby pod jedną z osób załamał się lód - mówi.

Jedną z atrakcji pokazów były psy ratownicze. Zwierzęta są niezwykle ważnymi pomocnikami takich służb, jak choćby WOPR.

- Ratownictwo z psami w Polsce jeszcze raczkuje. Te pieski są tresowane głównie do ratowania w wodzie, robią to także na plaży w Rogoźniku. Potrafią również przynosić do przerębla różnego rodzaju pomocne przedmioty. Psy mają inny rozkład ciężaru ciała, dzięki któremu łatwiej im się utrzymać na lodzie, niż człowiekowi, który punktowo obciąża taflę - mówi właściciel nowofundlandów, Arkadiusz Baranowski.

Pieski ważą między 60 a 80 kilogramów. Jednak po lodzie poruszają się z wielką gracją. Udowodniły to w sobotę, kiedy przyczyniły się do wyciągnięcia ratownika z wody.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bedzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto