Chodzi do liceum w Będzinie. W jej szkole wszyscy wciąż mówią o tragedii, do której doszło w sobotę.
10-letni Patryk i 8-letnia Paulinka jechali na sankach przyczepionych do samochodu ojca. Nagle sanki zjechały na lewy pas, prosto pod nadjeżdżający autobus. Patryk zginął. Paulinka walczy o życie.
- Byłam na miejscu tego wypadku. Wszyscy pomagali. Jak tylko mogłam, wspierałam matkę tych dzieci. Pamiętam jej płacz, gdy usłyszała, że jej synek nie żyje. Wciąż nie mogę otrząsnąć się z tego, co tam widziałam - mówi ekspedientka w jednym ze sklepików w Sączowie. Co chwilę do jej sklepu wchodzą jacyś ludzie robią zakupy i roztrząsają to co się stało. Wszyscy tu się znają, bo to mała miejscowość. Dlatego tym bardziej płaczą nad tragedią swoich sąsiadów.
- Rodzice tych dzieci to dobrzy ludzie. Grzeczni, zawsze uśmiechnięci. Dzieci dobrze wychowywali - mówi Henryk Janota, sąsiad rodziny dotkniętej tragedią. Sączowianie znają okoliczności wypadku. Wiedzą też, że ojciec dzieci nie chciał źle.
- Jeździ tirami, z dziećmi rzadko się widywał. Po prostu chciał sprawić im przyjemność, a dzieciom przecież się nie odmawia - mówi Danuta Mańczyk, mieszkanka Sączowa. - Jakiejś tradycji robienia kuligów u nas nie ma. Może kiedyś jakieś 30 albo 50 lat temu ludzie organizowali takie atrakcje - dodaje.
Wczoraj przy tej samej ulicy doszło do kolejnej tragedii: zmarło siedmiomiesięczne niemowlę. Zakrztusiło się, a pogotowie dojechało za późno. Teraz ludzie w Sączowie mówią, że na ich miejscowość to chyba jakaś klątwa spadła.
- Gdy usłyszeliśmy syrenę, wspięliśmy się na most, żeby zobaczyć, co się dzieje - mówi Janusz Gółkowski, który pracuje w pobliżu przy budowie autostrady. - Myśleliśmy, że znowu jakiś wypadek na drodze. A tu się okazuje, że kolejne dziecko nie żyje. To chyba jakieś miejsce przeklęte. Lepiej jak najszybciej stąd uciekać - dodaje.
Pan Janusz prowadzi nas do swojego kolegi z budowy. To Stanisław Mańko - ten sam mężczyzna, który wyciągnął dzieci spod autobusu za pomocą dźwigu. Operacja była bardzo ryzykowna, na szczęście pomogli mu strażacy i policjanci.
- Po wypadku nie spałem całą noc. Do pracy w niedzielę wstałem o 5 nad ranem, ale do tej pory nie mogę patrzeć na miejsce, w którym to się stało - mówi ze łzami w oczach.
Paulinka nadal jest w stanie śpiączki farmakologicznej, rokowania lekarzy ostrożne
Stan zdrowia 8-letniej Paulinki, która po sobotnim, tragicznym wypadku w Sączowie, trafiła do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach nadal jest bardzo ciężki, ale w miarę stabilny.
W nocy z soboty na niedzielę dziecko przeszło operację neurochirurgiczną. Jak udało nam się ustalić, obecnie dziewczynka cały czas przebywa w stanie śpiączki farmakologicznej i nie odzyskała przytomności. Wczoraj miała przejść kolejne badania. Dopiero potem lekarze zadecydują o dalszym toku postępowania. Jednocześnie rodzice Paulinki zastrzegli, by katowicki szpital nie podawał oficjalnych informacji o stanie zdrowia ich córki. PAS
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?