Zawsze idą jak w dym!

Zgromadzić ich razem, w tym jednym dniu, nie było łatwo. Służą przecież w wielu jednostkach na terenie całego powiatu. Ale okazja też była wyjątkowa - doroczny Dzień Strażaka, jak podkreślano, pierwszy obchodzony już w Unii.

Czas na medale

Nie zabrakło życzeń i przemówień gości: parlamentarzystów, władz powiatu, miasta i gmin. Wśród najczęściej składanych życzeń pojawiały się typowo strażackie: tylu powrotów z akcji, ile wyjazdów.

Czternastu strażaków zostało odznaczonych medalami, krzyżami, wręczono też dyplom. Trzech strażaków otrzymało awanse na stopień aspiranta a ośmiu na stopnie podoficerskie.
Postanowieniem Prezydenta Rzeczypospolitej Krzyż Zasługi za Dzielność otrzymał aspirant sztabowy Sławomir Lipiński, a Srebrny Krzyż Zasługi aspirant sztabowy Jacek Gwóźdź.

Wręczono też odznaczenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Związku Ochotniczej Straży Pożarnych RP. Srebrną odznakę "Zasłużony dla ochrony przeciwpożarowej" odebrał starszy ogniomistrz Jacek Tomasik, a brązowe otrzymali: starsi ogniomistrze Dariusz Bubel, Adam Bański, Zbigniew Skórka i Tomasz Dzienniak. Złoty medal "Za zasługi dla pożarnictwa" przypadł aspirantowi sztabowemu Leszkowi Kurkowi. a brązowy dostali aspirant Marcin Król, starsi ogniomistrze Janusz Gregorczyk, Ryszard Szczerba, Janusz Skowroński i młodszy ogniomistrz Jacek Paliga.

Dyplomem Komendanta Głównego PSP Szefa Obrony Cywilnej Kraju wyróżniono starszego ogniomistrza Andrzeja Szczęśniaka. Wręczono także brązową odznakę "Zasłużony dla ochrony przeciwpożarowej". Otrzymała ją Bożena Respondek, starosta powiatowy.

Awanse na starszego aspiranta otrzymali: Mariusz Krzepkowski, Waldemar Marek i Sebastian Stempel. stopień starszego ogniomistrza otrzymał Jan Kocot, ogniomistrza: Agnieszka Kędzior, Krzysztof Kołodziejczyk i Jarosław Myrta. Młodszymi ogniomistrzami zostali Robert Kubik i Jacek Paliga a starszymi sekcyjnymi Tomasz Gajek i Grzegorz Woźniczko.

Najlepsi z najlepszych

Srebrny Krzyż Zasługi aspirant sztabowy Jacek Gwóźdź otrzymał za całokształt swojej pracy. Dziś nie wyobraża się w innym zawodzie. Ale do straży pożarnej trafił, bo... chciał uniknąć wojska.

- Najpierw, po liceum, trafiłem do dąbrowskiej straży pożarnej. Byłem tam pomocnikiem przodownika roty. Potem uczyłem się w Szkole Chorążych Pożarnictwa w Krakowie - opowiada pan Jacek.

Potem trafił do Zakładowej Zawodowej Straży Pożarnej przy kopalni "Saturn".

- Tam pracowałem jedenaście lat, byłem komendantem. Kiedy zaczęła się restrukturyzacja i zaczęto ograniczać etaty, złożyłem raport do komendanta wojewódzkiego z prośbą o przyjęcie mnie do straży pożarnej w Będzinie. Udało się - mówi obecny dowódca będzińskiej JRG.Pracuje tu od dwunastu lat. Na pytanie, w ilu akcjach brał udział, długo się zastanawia.

- Było ich tak wiele. Biorąc pod uwagę tylko ostatnie 10 lat, to około 400.

Najpoważniejsze jakie pamięta to pożar tuneli kablowych Elektrowni "Łagisza" oraz pożar dachu w Zakładzie Płytek i Wyrobów Sanitarnych "Józefów" w Czeladzi.

- Budynki chyba z 1920 roku, a dachu to paliło się ze 3 tysiące metrów kwadratowych.

Rodzina pana Jacka już przyzwyczaiła się do jego niebezpiecznej pracy. Ale i tak strach jest zawsze.

- Staram się jednak w takich przypadkach mieć z nimi stały kontakt telefoniczny. Mam 21-letnią córkę i 18-letniego syna. Syn już teraz mówi, że bardzo chciałby pójść w moje ślady.
Na pytanie, co jest najważniejsze w tej pracy, mówi:
- Zgranie z załogą, dobra atmosfera. Pewność, że możemy na sobie polegać.

W wolnych chwilach odpręża się przy zbiorach filatelistycznych. Co dwa lata wyjeżdża w daleką podróż. Był już we Włoszech i Portugalii. Jego największą pasją jest jednak praca.