Wczoraj rano około godziny 9, będzińscy strażacy otrzymali wezwanie do płonącego mieszkania przy ul. Modrzejowskiej 46. Na miejscu okazało się, że w mieszkaniu na pierwszym piętrze znajduje się mężczyzna, 53-letni Stanisław D.
Nie przeżył
- Kiedy go wynosili strażacy, to jeszcze żył. Udzielali mu pierwszej pomocy. Chyba nawet dwa razy dzwonili po pogotowie, zanim przyjechało - opowiada Dorota Kańtoch, która wraz z nastoletnią córką Anitą przyjechała w odwiedziny do rodziców, mieszkańcow kamienicy.
- Po pierwszych oględzinach możemy stwierdzić, że mężczyzna zaczadził się dymem, który powstał podczas pożaru - mówi Adrian Derbot, pracownik operacyjno-dochodzeniowy z KPP w Będzinie.
Stanisław D. nie pracował, żył z renty. Mieszkał sam. Czasami jednak, jak opowiadają sąsiedzi, odwiedzał go daleki krewny.
- Lubił zajrzeć do kieliszka. Tej nocy też tak mogło być, bo od pierwszej do prawie trzeciej słychać było jakieś trzaski i hałasy w mieszkaniu - opowiada sąsiadka, Danuta Zaciera.
Sąsiedzi twierdzą, że Stanisław D. dogrzewał się grzejnikiem, mógł więc zasnąć i go nie wyłączyć.
Policja nie wyklucza tej wersji, choć ma też swoją.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że było to zaprószenie ognia. Mężczyzna leżał w łóżku i mógł zasnąć z tlącym się papierosem - mówi Wiesław Król, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Będzinie.
Bez dachu
Danuta Zaciera, sąsiadka, nad którą mieszkał pan Stanisław, jest zrozpaczona. Dwupokojowe mieszkanie z kuchnią i łazienką zajmuje z synem Ryszardem i mężem Józefem. Feralnego dnia gościła jeszcze córkę i wnuczkę.
- Smażyłam kiełbasę, kiedy nagle zobaczyłam obsypujący się tynk. Potem już wszystko działo się bardzo szybko. Wpadł sąsiad krzycząc, że się pali i trzeba biec do apteki, żeby wezwać straż. Zdążyliśmy wynieść tylko pierzyny i wersalkę - mówi zapłakana pani Danuta.
Na miejsce zdarzenia przyjechała komisja mieszkaniowa.
- Ta pani z rodziną dostanie mieszkanie i to w pobliżu - twierdzi Barbara Aniśko, kierownik administracji.
Nie da się ukryć, że pani Danuta z rodziną straciła prawie wszystko.
- I nic państwo nie poczuliście? Zanim zaczął spadać tynk i zawalił się strop, musiało się palić już jakiś czas - pytał jeden ze strażaków, biorący udział w akcji.
Pani Danuta bezradnie potrząsnęła głową.
- Przecież gdyby było inaczej, ratowalibyśmy i człowieka, i dobytek - wzdycha.

szkolenie wojsko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?