Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielkanoc trzech wyznań

Karolina Kowalska, Justyna Dziewota-Jabłońska, Weronika Słodkowska
Dla Moniki i Tomka Relewiczów Wielkanoc to nie tylko tradycja. To  czas skupienia na przeżyciach religijnych
Dla Moniki i Tomka Relewiczów Wielkanoc to nie tylko tradycja. To czas skupienia na przeżyciach religijnych Bartłomiej Ryży/POLSKA
Chag Sameach! Christos Woskresie! Wesołych Świąt! W tym roku te trzy pozdrowienia usłyszeć będzie można niemal jednocześnie, bo zbiegają się żydowskie Pesach, Wielkanoc katolicka i prawosławna.

Kiedy w poniedziałek przed Wielkanocą chrześcijańskie gospodynie dopiero zabierały się do mycia okien i szorowania podłóg, Dina Stambler, żona rabina, z satysfakcją rozglądała się po swoim śródmiejskim mieszkaniu. Nawet ze szkłem powiększającym trudno by się doszukać choćby pyłku kurzu czy - broń Boże - chameca - chleba na zakwasie, którego w wigilię Pesach każdy religijny Żyd pozbywa się z domu, paląc go lub odsprzedając nie-Żydowi.

Dina Stambler przysiądzie na chwilę na skórzanej kanapie, a potem wciągnie ostry zapach chemikaliów, które od zawsze kojarzą jej się z Pesach w rodzinnym domu w Izraelu. Tutaj, w Polsce, bardzo jej go brakuje. I tego gorączkowego szorowania całego mieszkania, które zaczyna się na tydzień przed świętami. Atmosferę przywołuje, czyszcząc zawzięcie całe mieszkanie, dopóki nie będzie pewna, że doprowadziła je do stanu całkowitej sterylności.

Chrzan i sałata gorzkie jak lata niewoli

Gdy cztery lata temu przyjechała z mężem zakładać pierwszą warszawską placówkę chasydzkiego ruchu Chabad Lubawicz, bardzo jej brakowało świąt w gronie najbliższych - rodziców, dziewięciorga rodzeństwa, ich małżonków i dzieci. I dziadków, którzy nie pamiętają dokładnych dat urodzin wszystkich osiemdziesięciorga prawnuków, ale znają wszystkie imiona. Szybko jednak okazało się, że Pesach wszędzie jest tak samo radosne. Nazywany Świętem Wiosny albo Świętem Wolności jest jednym z najważniejszych żydowskich świąt. Przypomina o wyzwoleniu z niewoli egipskiej i narodzinach spójnego narodu żydowskiego.

Ośmiodniowe święto rozpoczyna kolacja zwana sederem, która jest równie uroczysta co wigilia Bożego Narodzenia, ale bogatsza pod względem rytuałów. Część biblistów uważa, że podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus obchodził seder. Są tacy, którzy uważają go za prototyp wigilii Bożego Narodzenia. W diasporze Pesach trwa osiem dni, o jeden dzień dłużej niż w Izraelu. Obchodzone są też dwa wieczory sederowe - pierwszy we wspólnocie i drugi, prywatny, w gronie rodziny. Stamblerowie rodzinnie świętowali we wtorek.

Dzień wcześniej podejmowali na kolacji kilkudziesięciu wiernych, głównie Żydów z Izraela i innych krajów świata przebywających w Polsce na placówkach, ale też wielu Polaków.

W poniedziałek przed Wielkanocą, tuż po zachodzie Słońca, Dina Stambler zeszła do znajdującego się na parterze bloku centrum Chabad Lubawicz, gdzie uroczyście zastawione stoły czekały na kilkudziesięciu gości. Jeszcze raz przygładziła włosy trzymanej na ręku półtorarocznej Cywii, a potem poprawiła mycki upięte na głowach czteroletniego Meiera i Jossiego, którego długie blond włosy, czekające na tradycyjne postrzyżyny w dniu trzecich urodzin, upodobniają do dziewczynki.

Na sederowym stole czekało wino, którego na pamiątkę czterech sposobów wyzwolenia każdy z biesiadników musi wychylić cztery kielichy. I sederowy talerz zawierający potrawy symbole: kość goleniową, symbolizująca baranka, ofiarę paschalną złożoną w wigilię wyjścia z Egiptu; jajko, reprezentujące świąteczną ofiarę z czasów Świątyni; cebulę i ziemniaki - niegorzkie warzywa nawiązujące do niewolniczej pracy Żydów, oraz chrzan i włoska sałata, przypominające o goryczy życia w niewoli. Świeże potrawy z warzyw i mięsa oraz maca, przygotowane w paschalnej kuchni przez polskich pracowników Chabad Lubawicz, będą donoszone na bieżąco.

Rabin Stambler zaczął od odczytania hagady - opowieści religijnej na Pesach. Potem odmówiono kidusz - modlitwę zmawianą nad kielichem wina jako błogosławieństwo nadchodzącego święta. Mężczyźni siedzieli lekko odchyleni w lewo, co w starożytności symbolizowało ludzi wolnych. A podczas spożywania warzyw maczanych w słonej wodzie jedno z dzieci zadało tradycyjne pytanie dotyczące wieczoru, na które odpowiedział rabin. - Pesach to święto, które zapewnia dzieciom szczególną frajdę. Śpiewają specjalne sederowe piosenki i wyliczanki, a przed północą starają się wykraść ostatni kawałek macy, który wykupuje się od nich za prezent - tłumaczy rabin Stambler.

W poniedziałek, przy koszernie zastawionych stołach, rozprawiano w kilku językach - polskim, w którym Stamblerowie rozmawiają swobodnie, hebrajskim, angielskim i rosyjskim. Wokół stołu biegały dzieci, a ich rodzice snuli anegdoty i wspomnienia związane z rodzinnymi sederami.

Pejsy nieobowiązkowe, czyli umacnianie wiary

Stamblerowie z radością patrzyli na swoich gości. Nieortodoksyjnych, których wyznanie na co dzień zdradza najwyżej wisiorek z siedmioramienną gwiazdą na szyi. Na mężczyzn bez pejsów, kapeluszy i tradycyjnych czarnych strojów i na kobiety w sukienkach zakrywających wprawdzie łokcie i kolana, ale z włosami nieskrywanymi pod peruką. Bo Chabad Lubawicz to - jak twierdzi rabin Szalom Ber Stambler - dom wszystkich Żydów, bez względu na poziom ich wiary.

- Po tragedii Holokaustu nasz rabin zdecydował, że należy wyjść do ludzi i przede wszystkim szerzyć wiarę. Nie skupiać się na zewnętrznych jej przejawach, tolerować to, że ktoś nie ma ochoty ubierać się do końca skromnie. Raczej wskazywać drogę - dodaje. Wie, że taka filozofia zdaje egzamin. Do Chabad Lubawicz zgłasza się coraz więcej Polaków, którzy dotychczas kryli się ze swoim wyznaniem. Takich, którzy chcą wrócić do religii przodków, ale też coraz więcej chętnych do konwersji. Tych Szalom Ber Stambler kieruje do rabinów specjalistów, którzy są w stanie przeprowadzić kandydatów na żydów przez proces konwersji, a przede wszystkim właściwie ocenić ich motywację. Niektórym sam odradza zmianę wiary. - Nie każdemu dane jest być żydem. Jestem zdania, że niektórzy powinni czcić Boga w obrządku, w którym się wychowali. Wszystkim, którzy jednak czują, że to ich droga, staram się uświadomić, jak będzie ona długa i trudna - tłumaczy rabin.

Cieszy się jednak z każdego zapytania o konwersję, bo to znak, że mityczny polski antysemityzm to w dużej mierze stereotyp. Rabin mocno wierzy, że Polacy mieli dotąd zły PR. Przy Słonimskiego, gdzie mieszka i gdzie swoją siedzibę ma warszawski oddział Chabad Lubawicz, ani razu nie doświadczył niechęci ze strony Polaków. Ani przechodniów, ani sąsiadów, którzy od początku odnosili się do niego i jego rodziny niezwykle życzliwie. Kiedy się wprowadzili, przyszli się przywitać, zaprosili na ciasto.

To, co nieustannie go zdumiewa, to ogromne zainteresowanie kulturą żydowską i obrzędami religijnymi. Do centrum regularnie zgłaszają się młodzi ludzie zainteresowani Torą, chcący uczyć się hebrajskiego, zadający pytania na tematy religijne i filozoficzne. A wykłady Diny Stambler dla kobiet przyciągają katoliczki, zachwycone jej radami na temat małżeństwa, dopasowywania się do siebie jak dwa kamienie w słoiku. Z roku na rok coraz większe powodzenie ma przedszkole prowadzone przez Dinę Stambler - z wykształcenia nauczycielkę z uprawnieniami do nauczania początkowego - po hebrajsku. Dlatego w lany poniedziałek Stamblerowie z radością wyjdą na rodzinny świąteczny spacer, życząc sąsiadom i przechodniom "Wesołych Świąt". Tym razem także ich świąt.

Wielki Post nawet w dziewiątym miesiącu

Gdyby na świątecznym spacerze Stamblerowie spotkali Monikę i Tomka Relewiczów, młode katolickie małżeństwo czekające na narodziny swojego pierwszego dziecka - córki Marty - upewniliby się, jak daleko Polacy odbiegają od stereotypów. A Relewiczowie odkryliby, jak wiele mają wspólnego z przeżywającymi Pesach Stamblerami. Bo dla Relewiczów życie zgodne z zasadami wiary jest sprawą priorytetową. I boli ich, że choć oficjalnie ponad 95 proc. społeczeństwa deklaruje wiarę katolicką, małżeństwo katolickie kojarzy się powszechnie z nietolerancyjną wielodzietną rodziną, wrogą wobec innych wyznań.

Są małżeństwem od pięciu lat i starają się żyć zgodnie z zasadami katolicyzmu. - To dotyczy nie tylko przestrzegania tradycji. Przede wszystkim staramy się rozwijać naszą wiarę, poznawać ją i pogłębiać. Nie robimy niczego, bo tak wypada - tłumaczy Monika.

Od dziesięciu lat Monika i Tomek przychodzą na spotkania wspólnoty Woda Życia działającej przy kościele św. Jakuba na Ochocie. Najpierw jako członkowie Wspólnoty Akademickiej, teraz - Wspólnoty Rodzin. Dyskutują, rozważają problemy religijne, poznają historię chrześcijaństwa. Tak jak pozostali członkowie wspólnoty zachowują również zwyczaje związane z obrządkiem. - Tradycji warto przestrzegać, ale pod warunkiem że nie zastępuje ona wiary - twierdzą zgodnie. Nie wyobrażają sobie świąt bez święcenia palmy i koszyczka.

W Niedzielę Palmową przynieśli do kościoła św. Jakuba swoją małą palemkę kupioną w Leoncinie koło Nowego Dworu Mazowieckiego. Nie była okazała i wysoka. - Ważniejsze było to, co symbolizuje, a nie jak wygląda - mówią zgodnie.

- Wielkanoc dla nas oznacza nie tylko rodzinne śniadanie w niedzielę i wolny poniedziałek - wyjaśnia Tomek. - Triduum Paschalne to uroczystości, które ciągną się już od czwartku. My zaś przygotowujemy się psychicznie do tego wydarzenia przez cały Wielki Post, który trwa 40 dni - opowiada przyszły ojciec. I dodaje, że w czasie postu nie chodzi tylko o zachowanie diety, odmawianie sobie pokarmów, jak sądzi się powszechnie.

- My podejmujemy szczególne postanowienia i staramy się ich dotrzymywać - dodaje Monika. Mimo że jest w dziewiątym miesiącu ciąży, pości w piątki i stara się uczestniczyć we wszystkich przygotowaniach do uroczystości wielkanocnych. - Może tylko nie pójdę na warszawską drogę krzyżową, bo nie chciałabym rodzić w święta - śmieje się. Na drodze krzyżowej zresztą już była - w Wielkim Poście odprawia się ją w każdy piątek.

Wspólnota myśli, religii i... małżeństwa

W sobotę Relewiczowie chcą wybrać się na nocną liturgię, która zakończy się już w niedzielę na ranem mszą rezurekcyjną. Takie liturgie odprawiane są w kilku kościołach w Warszawie. W niedzielny poranek zaś spotkają się z rodziną Tomka. Zaczną od podzielenia się jajkiem i złożenia życzeń. Następnie przejdą do śniadania, w którym główną rolę odegra biały barszcz.

Sami świąt nie przygotowują - na razie dbają o to ich rodzice. Dzięki temu Monika i Tomek mogą się wyciszyć i skupić na przeżyciach religijnych. - Trochę się boję, jak to będzie, kiedy my przejmiemy obowiązki organizacyjne - mówi Monika. Tomek dodaje: - Zauważam, że często przygotowania kulinarne są tak pochłaniające, że gubi się gdzieś sama idea tego święta. Uważam, że to błąd.

- Samo przestrzeganie tradycji nie oznacza bycia wierzącym. W religii - tak samo jak w pracy zawodowej - żeby twoje działanie miało sens, musisz się rozwijać. Dlatego należymy do wspólnoty. Trudno jest być młodym katolikiem poza nią - tłumaczy Monika. - Trzeba też mieć odwagę bycia nim, zwłaszcza w trakcie Wielkanocy - dodaje jej mąż.

"Christos Woskresie!" zabrzmi po północy

Świętowanie w domu Olgi Stasiak rozpoczyna radosne "Christos Woskresie! Christos Woskresie!", prawosławne pozdrowienie oznaczające "Chrystus zmartwychwstał". Rodzina świętuje razem, choć tata Olgi wywodzi się z tradycji katolickiej. Jak łączą te dwa obrządki? - My akurat nie mamy z tym problemu. Mojej rodzinie zależało, aby dzieci były wychowane w wierze prawosławnej, a mąż nie miał nic przeciwko temu. Sam pochodzi z takiej mieszanej rodziny - opowiada pani Hanna, mama Olgi. Zdarza się za to, że Boże Narodzenie Stasiakowie obchodzą dwa razy: i w czasie świąt katolickich, i prawosławnych. Ale Wielkanoc zawsze obchodzą zgodnie z prawosławnym kalendarzem i zwyczajem.

- Ważny jest wzajemny szacunek i osiąganie kompromisu. Wszystko trzeba ustalić wcześniej i tych ustaleń się trzymać. Inaczej wszystko może się posypać. Znam przypadek takiej pary wywodzącej się z różnych wyznań, gdzie jedna rodzina w tajemnicy przed drugą ochrzciła dziecko w innym obrządku, niż to było wcześniej ustalone. Skończyło się rozwodem - opowiada pani Stasiak.

- Nasze zwyczaje niewiele się różnią. Malujemy jajka, podobne pokarmy mamy w święconce, te same potrawy goszczą na wielkanocnym stole, a w drugi dzień świąt jest śmigus-dyngus - mówi Olga. - W końcu nasze tradycje mają wspólne korzenie.

Prawosławni także obchodzą post. - Ja z domu wyniosłam zwyczaj niejedzenia jajek, zwłaszcza w Wielkim Tygodniu. Z tym trzeba poczekać do dnia Zmartwychwstania Pańskiego - dodaje pani Hanna.

Jajek, podobnie jak w katolickim, w prawosławnym koszyku ze święconką nie może zabraknąć. Podstawowym pokarmem jest chleb w dowolnej postaci - zazwyczaj słodka bułka, babka drożdżowa lub pascha z wyciętymi inicjałami XW (od "Christos Woskresie"). U Stasiaków w święconce króluje słodka, drożdżowa bułeczka. - Babcia i mama zawsze pieką słodkie bułeczki, takie mocno ściśnięte, sycące. W sklepach takich się nie dostanie - zachwala Olga. Kolejne dwa podstawowe elementy święconki to sól i pokarm mięsny. - Mówcie, co chcecie, ale ja uwielbiam przy wielkanocnym śniadaniu zagryzać kiełbasę słodką bułką - śmieje się pani Hanna.

W Wielką Sobotę aż do poświęcenia pokarmu nie można absolutnie niczego spożywać. Ten dzień Stasiakowie poświęcą na przygotowywanie potraw na świąteczny stół. Pani Hannie i Oldze w przygotowaniach pomoże babcia, która przyjedzie z Podlasia. Szykuje się festiwal jaj w różnej postaci. Panie podzielą też między siebie przygotowywanie żurku i szynki do pieczenia. Dom wypełni zapach sernika i drożdżowej baby.

Ale nie ma mowy o nocnym wypiekaniu ciast, bo uroczystości paschalne, w przeciwieństwie do katolickich, zaczynają się już około wpół do dwunastej w nocy, kiedy Stasiakowie udają się do cerkwi na paschalną Jutrznię. Po półgodzinnych modlitwach, punktualnie o północy, po raz pierwszy pada radosna nowina: "Chrystus Woskresie", po której następuje procesja dookoła świątyni.

Jednym z niesionych elementów jest płaszczenica, czyli płótno z wyobrażeniem Jezusa składanego do grobu. Przedtem ten symboliczny całun wystawia się w cerkwi w Wielki Piątek, by się przy nim modlić. Po trzech okrążeniach batiuszka (ksiądz) trzy razy uderza krzyżem w drzwi cerkwi, co symbolizuje odsunięcie kamienia od grobu Chrystusa. Batiuszka powtarza "Chrystus zmartwychwstał" i dopiero po tym można wejść do środka na dalszą część mszy. - Wszystko trwa około dwóch godzin, czasem trzy. Raz po takim staniu nie mogłam chodzić przez dwa dni - wspomina pani Stasiakowa.

Wielka uczta po trudach nocnej mszy

Nocne czuwanie w świątyni rekompensują kolejne dni, gdy bez wyrzutów sumienia można nie odchodzić od stołu. Podczas wielkanocnego śniadania wszyscy dzielą się pokarmem ze święconki. Świętowanie przy stole upływa głównie pod znakiem jajek.

- Tak jak w katolicyzmie jajka to absolutna podstawa. Najczęściej podajemy faszerowane, z majonezem i z chrzanem. I oczywiście pływające w żurku - opowiada Olga. Pomalowane, ugotowane, faszerowane lub posmarowane majonezem - nieważne, w jakiej postaci, ale jajkami trzeba się podzielić z odwiedzanymi, gdy idzie się w gości. - Każdy członek odwiedzanej rodziny musi dostać przynajmniej po jednym jajku - tłumaczy pani Hanna. - Tak się dzielimy radosną nowiną i życzymy sobie zdrowia.

Jajka występują także w innej, niecodziennej roli. - Urządzamy sobie tzw. tłuczenie jajek. Każdy, kto siedzi przy stole, stuka swoim jajkiem o jajko sąsiada zaokrągloną stroną - przegrywa ten, czyja skorupka się stłucze - wyjaśnia Olga.

Ucztowanie może trwać nawet trzy dni, ale ponieważ prawosławni nie mają przyznanego ustawowo dnia wolnego, najczęściej trzeba wziąć urlop lub iść do pracy. - Przynajmniej w trzecim dniu nie trzeba wzywać karetki do tych, co nie mogą odejść od stołu - żartuje pani Stasiakowa. - Ale byłoby dobrze, gdyby wyznawcom różnych obrządków przysługiwał wolny dzień w święta wielkanocne - dodaje już poważnie.

Różnice w terminach świąt w katolicyzmie i prawosławiu wynikają z tego, że oba wyznania funkcjonują według innych kalendarzy. Katolicy obchodzą święta zgodnie z rytmem kalendarza gregoriańskiego, a prawosławni starszego kalendarza juliańskiego. Ponadto zgodnie z założeniami Soboru Nicejskiego Wielkanoc nie może wypadać dzień po Pesach.

Święta prawosławne i żydowskie zbiegają się raz na kilka lat, podobnie jak zbieżność dat świąt wielkanocnych w katolicyzmie i prawosławiu.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto