Agnieszka ma złamaną rękę, Klaudię boli brzuch, Michałowi kapie krew z nosa. Kierowca ma prawdopodobnie zawał. Szkolny autobus z dziećmi z Popowa zderzył się z polonezem. Słychać płacz i przestraszone głosy 35-osobowej grupy wycieczkowej. Zajmuje się nimi personel z pogotowia z Kłobucka, ale przede wszystkimi 16-osobowa grupa ratowników z kilku miast Polski. Tym razem na szczęście są to tylko ćwiczenia.
Teoria i praktyka
Przez trzy dni trwały w Zawadach koło Częstochowy II Manewry Służb Ratowniczych, zorganizowane przez Będzińską Grupę Ratownictwa Polskiego Czerwonego Krzyża. Celem ćwiczeń była koordynacja działań ratowniczych służb wchodzących w skład Państwowego Systemu Ratownictwa Medycznego i przygotowania ich na wypadek klęsk żywiołowych i katastrof.
W manewrach wzięły udział grupy ratownictwa PCK z Łodzi, Tczewa, Krakowa, Czechowic-Dziedzic, Zabrza, Piotrkowa Trybunalskiego oraz z Bielska. Towarzyszyły im jednostki OSP oraz Stacja Pogotowia Ratunkowego w Kłobucku.
Podczas manewrów zorganizowano zarówno wykłady teoretyczne m.in. z zakresu wsparcia psychologicznego, defibrylacji AED i Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, jak i dzienne oraz nocne pozoracje.
Dotyczyły one ćwiczeń z zastosowania sprzętu ratunkowego, pozoracji wypadku komunikacyjnego na drodze, pozoracji wypadku z autobusem szkolnym, organizacji szpitala polowego.
Jednym z koordynujących przebieg akcji w wypadku z udziałem szkolnego autobusu jest Michał Stępień z będzińskiej grupy.
- To drugie manewry organizowane przez nas w tym miejscu. Porównując z poprzednimi, bierze w nich udział zdecydowanie więcej osób, grup ratowniczych, straży pożarnej, pogotowia. Już po tych pierwszych obserwacjach mogę stwierdzić, że idzie nam naprawdę sprawnie. Dokładnie 28 minut temu dostaliśmy zgłoszenie o wypadku, oczywiście bez szczegółów. Jadąc tu nie znaliśmy na przykład ilości rannych. Na miejscu trzeba było bardzo szybko rozeznać sytuację - tłumaczy Michał.
Pozoracja jak w filmie
I rzeczywiście. W ciągu kilku minut ruszają pierwsze karetki z najciężej poszkodowanymi. Pierwszy krok to przewiezienie ich do szpitala polowego, gdzie fachowej pomocy udziela lekarz. Pozostali lżej ranni opatrywani są od razu przez ratowników.
- Szpital polowy, gdzie transportowani są poszkodowani, nasi ratownicy zorganizowali 200 metrów od miejsca wypadku . Mamy dwóch głównodowodzących, którzy segregują rannych. Jest osoba nieprzytomna z urazem kręgosłupa, są złamania otwarte, otarcia i zranienia. Wiele maluchów jest w szoku - wylicza Magda Dudkiewicz z będzińskiej grupy.
Dzieci z piątych i szóstych klas Szkoły Podstawowej w Popowie doskonale wczuły się w swoje role. Widać nawet autentyczne łzy, ale każde z nich dostaje się natychmiast pod opiekę ratownika. Przeprowadzany jest z dzieckiem wywiad, informacje zostają wpisane do specjalnych kart. Każdy maluch jest obserwowany przez co najmniej 15 minut.
- Mimo że to tylko pozoracja, wszystko staramy się zrobić tak, jakby to było podczas autentycznego wypadku. Musimy być sprawni, zapewnić dzieciom najlepszą opiekę, a jednocześnie mieć świadomość upływającego czasu. Za "grzebanie się" na pewno zostaniemy skarceni - mówi Magda.
Akcja zakończona. Trwała 35 minut, czyli jak twierdzą ratownicy - całkiem nieźle. Teraz pora na podsumowanie i ocenę przez fachowców: służby medyczne, straż, policję; kilka godzin odpoczynku, nabranie sił. W nocy czeka młodych ratowników kolejna akcja.
Pismak przeciwko oszustom - Google Chome
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?