Suka od pewnego czasu miała narastające problemy z poruszaniem się. Utykała na tylną łapę. Jak się okazało po badaniu rtg w obrębie nasady dalszej kości piszczelowej Bora miała lizę, która świadczyła o postępującym procesie nowotworowym (badanie histopatologiczne określające rodzaj i stopień złośliwości nowotworu w toku - przyp. red.).
Wówczas okazało się, że są dwie możliwości. Pierwsza, czyli pozostawienie łapy z szybko rosnącym guzem, albo poddanie psa operacji amputowania zaatakowanej łapy przez raka kończyny. Zdecydowano się na tę drugą opcję i łapę amputowano. Dlaczego był to zabieg pionierski i na czym polegał? - Nie ma współcześnie doniesień o tym, by w Polsce były już tego typu operacje wykonywane. Poza tym zwykle protezy mocowane są do tkanek miękkich, nie do kości jak w tym przypadku - tłumaczy nam Maciej Dydak, lekarz weterynarii, który przeprowadził operację.
- Chcieliśmy zastosować specjalną protezę, która jest na stałe zrośnięta z tkankami psa. Operacja polegała na amputowaniu łapy i osadzeniu w kości specjalnego gwoździa, do którego doczepiona została reszta łapy. Operacja wykonywana jest w znieczuleniu ogólnym i trwa dość długo. Pierwszym etapem jest odpreparowanie tkanek i amputacja zaatakowanej przez nowotwór kończyny. Następnie osadza się gwóźdź, do którego przymocowywana jest proteza - tłumaczy Dydak.
Operacja została przeprowadzona 25 stycznia. Nie była to prosta operacja, ponieważ amputacja w przypadku Bory pociągała za sobą poważne następstwa. Tak duży pies miałby trudności w poruszaniu się na trzech łapach. Ponieważ Bora była w dość dobrej kondycji ogólnej, Maciej Dydak postanowił powalczyć o życie psa i poddać nowatorskiej operacji. Proteza na stałe zrośnie się z tkankami zwierzęcia.
- Zabieg jest dość skomplikowany i obarczony dużym ryzykiem. Szczególnie groźne jest możliwe wystąpienie powikłań w postaci infekcji w obrębie kości i tkanek miękkich - tłumaczy Dydak.
- Po amputacji kończyny założyliśmy gwóźdź krętarzowy do jamy szpikowej kości piszczelowej, który zaryglowaliśmy śrubą. Zastosowany cement kostny umożliwił zamknięcie jamy szpikowej i dodatkowo ustabilizował konstrukcję - dodaje.
Dzięki temu Bora czuje się świetnie, nie gorączkuje, a co najważniejsze pierwsze kroki na sztucznej kończynie wykonała już w trzeciej dobie po operacji! Cały czas przebywa w szpitalu w Mierzęcicach, gdzie jest pod stałym nadzorem lekarskim.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?