Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W będzińskich przedszkolach żądają, by informować o chorobie dziecka nawet w niedzielę

Magdalena Nowacka
Podwieczorek w będzińskim przedszkolu nr 13. Z prawej Ola Marciniak, Zuzia Lenkiewicz (w tle) i Martyna Pacan.
Podwieczorek w będzińskim przedszkolu nr 13. Z prawej Ola Marciniak, Zuzia Lenkiewicz (w tle) i Martyna Pacan.
Niedopracowana uchwała radnych i bezkrytyczne egzekwowanie jej zapisów to najlepszy przykład funkcjonowania prawa, które nie tylko nie służy ludziom, ale przysparza im kłopotów.

Niedopracowana uchwała radnych i bezkrytyczne egzekwowanie jej zapisów to najlepszy przykład funkcjonowania prawa, które nie tylko nie służy ludziom, ale przysparza im kłopotów. Jeśli przedszkolak nie pójdzie do przedszkola w poniedziałek, to za ten dzień rodzice muszą zapłacić za niego normalną stawkę żywieniową.

Niby kwota mała, ale bzdura wielka. Sprokurowała ją wrześniowa uchwała Rady Miejskiej, która nałożyła na rodziców obowiązek uprzedzenia o nieobecności dziecka w przedszkolu dzień wcześniej. Tylko w przypadku spełnienia tego warunku jest szansa na zwrot pieniędzy za niewykorzystane posiłki.

Bliźniaczki Dariusza Nowaka zachorowały w sobotę wieczorem. W poniedziałek rano zawiadomił będzińskie przedszkole, że córki zostaną w domu.

- Okazało się, że będę musiał zapłacić za ich posiłki tak, jakby były tego dnia w przedszkolu - mówi Dariusz Nowak.

Dyrekcja przedszkola powołała się przy tym na lokalne prawo, ale w innych gminach takiego absurdu nie ma.

- Trudno planować chorobę dziecka. To jakieś nieporozumienie - mówi Danuta Znój, dyrektorka przedszkola nr 36 w Dąbrowie Górniczej.

- Rozliczenia mamy do 10 dnia miesiąca i potem zwracamy za posiłki w dni nieobecności dziecka - mówi Wioletta Kornobis, wicedyrektorka przedszkola nr 5 w Sosnowcu.

- U nas rodzice dostają zwrot za posiłek nieobecnego dziecka w następnym miesiącu. A produkty nam się nie psują, mamy magazyny i nie zamawiamy wszystkich z dnia na dzień - wyjaśnia Elżbieta Lis, dyrektorka katowickiego przedszkola nr 30.

W Będzinie jest 13 przedszkoli, do których chodzi ponad 1300 dzieci. Rodzice maluchów muszą się dostosować do decyzji radnych. W ciągu tygodnia problemu z tym nie ma, ale w sobotę albo w niedzielę zawiadomić o poniedziałkowej absencji dzieciaka nie ma kogo.

Stawka za dzień żywieniowy (trzy posiłki) w będzińskich przedszkolach to cztery złote.

- Znam wielodzietne rodziny, w których nawet te cztery złote to dużo - mówi Agnieszka Lasewicz, mieszkanka Będzina.

Roman Goczoł, naczelnik Wydziału Edukacji Urzędu Miejskiego w Będzinie, chce problem rozwiązać. - Informacja o nieobecności dziecka jest potrzebna intendentowi, żeby wiedział, ile posiłków przygotować i jakie zakupy zrobić. Jeśli nie przyjdzie jeden maluch, to nic się nie stanie, ale jeśli kilkoro, to już jest jakaś strata dla przedszkola - tłumaczy i obiecuje jednocześnie, że w najbliższych dniach spotka się z dyrektorami będzińskich przedszkoli. - Być może uda nam się wprowadzić taką zmianę, by rodzice, którzy zgłoszą nieobecność dziecka w przedszkolu w poniedziałek do godziny ósmej, będą mogli za posiłki nie płacić - mówi Roman Goczoł.

- Najdroższy jest obiad, więc poranne zgłoszenie nieobecności dziecka wystarczy, by kupić na przykład mniej porcji mięsa - mówi Dorota Haczyk dyrektorka PM nr 8

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bedzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto