MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Tropiciele... sprawców

Magdalena Nowacka
Robert Grochowina zbiera z miejsca tragedii ślady krwi.
Robert Grochowina zbiera z miejsca tragedii ślady krwi.
Miałem do czynienia już chyba z około 500 zwłokami. Można powiedzieć, że taka mała wioska... - mówi aspirant sztabowy Tomasz Jasiak. Jako technik kryminalny pracuje od 19 lat. W policji od 21.

Miałem do czynienia już chyba z około 500 zwłokami. Można powiedzieć, że taka mała wioska... - mówi aspirant sztabowy Tomasz Jasiak. Jako technik kryminalny pracuje od 19 lat. W policji od 21.Widział szczątki ludzkie w stanie rozkładu, spalone, utopione. Był wzywany do pracy przy wypadkach drogowych i zabójstwach.

Razem z nim pracuje jeszcze pięciu funkcjonariuszy: starszy aspirant Robert Grochowina, aspirant sztabowy Krzysztof Drewniak, aspirant sztabowy Aleksander Jewak, aspirant sztabowy Stanisław Mucha i młodszy aspirant Robert Marchelak. To technicy kryminalni z Komendy Powiatowej Policji w Będzinie. Dzięki ich drobiazgowej pracy przestępcy nie mają szans na uniknięcie kary.

Z tajemniczą walizką

Walizka waży około 20 kilogramów. Do tego dochodzi sprzęt fotograficzny. Tomasz Jasiak żartuje, że na emeryturze może zostać tragarzem. Na pewno jednak mało który tragarz mógłby zastąpić jego.

- W tym zawodzie trzeba mieć specjalne predyspozycje. Zdarza się, że policjanci z innych sekcji, na przykład z prewencji, nie wchodzą dalej na miejsce zdarzenia niż to konieczne. Starają się nie oglądać efektów krwawych jatek. Wolą nie widzieć tego, co my. Nie ma mowy o tym, żeby przez moment któremuś z nas zrobiło się słabo. Oznaczałoby to, że nie nadaje się do tej pracy - opowiada pan Tomasz.

Widzą i pamiętają za dużo

Zanim zaczął tę pracę, skończył kurs fotograficzny. Umiejętność robienia odpowiednich zdjęć to podstawa. Po latach wyczulenie na sprawy zawodowe każdy z nich przenosi czasami na grunt prywatny.

Kiedy patrzą na szklankę, widzą linie papilarne. Na podłodze zauważą włos. Kiedy idą ulicą i widzą rozbitą szybę, szukają odprysków szkła. Kolega Tomasza, Robert Grochowina, dodaje że można się przyzwyczaić do widoku zwłok. I tylko na ich charakterystyczny zapach wciąż są wyczuleni.

Do poważnych spraw, najczęściej zabójstw, jeżdżą we dwóch. Dzięki temu jest mniejsze obciążenie psychiczne, mogą podzielić się obowiązkami. Sprawdzają każdy zgon zgłoszony na policję. W ciągu roku takich przypadków jest średnio ponad 100.

- W ubiegłym roku było 46 przypadków, przy których zabezpieczaliśmy ślady, czyli oznaki, które mogą wskazywać, że nie był to zgon naturalny - mówi pan Tomasz.

Podczas pracy nie mogą sobie pozwolić na emocje. Inaczej nie mogliby pracować.

- Najtrudniej jest jednak w przypadku zgonów dzieci. I choć także wtedy staramy się pracować na chłodno, nasza podświadomość reaguje tak, że pamiętamy potem wszystkie detale - opowiada Robert Grochowina.

Trudno zapomnieć uduszonego noworodka czy dziecko, któremu podczas zabawy na cmentarzu płyta nagrobna zmiażdżyła głowę.
O zdarzeniu wiedzą pierwsi, zaraz po oficerze dyżurnym, który przyjął zgłoszenie. Nigdy nie przewidzą jak długo potrwają oględziny. Tomasz pamięta swój najdłuższy wyjazd - 36 godzin. Robert pracował kiedyś całą dobę bez przerwy.

Brudna robota w białych rękawiczkach

- Najgorzej jest wtedy, gdy zdarzenie jest na przykład na ulicy. Wtedy w momencie jest tłum gapiów. W takich przypadkach przydałby się namiot, albo parawan - mówi Robert.

Na miejscu najpierw wszystko rejestrują kamerą video. Jeśli jest to na przykład zabójstwo w domu, stoją w progu kilkanaście minut, wychwytując wszystkie nietypowe szczegóły.

- Staramy się wczuć w rolę sprawcy zdarzenia. Wyobrazić sobie, w jaki sposób się poruszał, czego dotykał. Czasem śladów można zebrać dużo. Mój rekord to 86 przy jednym zdarzeniu. Najgorzej, gdy są złe warunki atmosferyczne, albo upłynęło dużo czasu od zdarzenia. Poza tym, często dzięki naszym oględzinom okazuje się, że jakaś sytuacja była upozorowana - wyjaśnia Tomasz.

Mikroślady mówią prawdę

Linie papilarne, sprawdzanie odcisków palców, czyli daktyloskopia, najczęściej zdradzają przestępcę. Zostawione odciski na przykład na broni, kierowane są do badań w tzw. komorze cyjanoakrylowej, potem wysyłane do specjalnej bazy komputerowej.

Dzięki śladom zostawionym na porzuconym telefonie komórkowym zidentyfikowano mordercę będzińskiego policjanta Grzegorza Załogi. Linie papilarne sprawcy, który wchodził już w konflikt z prawem, były w bazie danych.

- Zaczynamy od oględzin ciała razem z lekarzem, potem zabezpieczamy ślady biologiczne, czyli tkanki ludzkiej, wydzieliny. To jest tzw. jałowa wymazówka. Zbieramy je za pomocą specjalnych probówek. Podobnie jest z włosami, które wkładamy do kopert lub przenosimy na folię bezbarwną - opowiadają technicy.

Mikroślady mogą znajdować się na odzieży czy fotelu. One także są zbierane na specjalną folię. Ważnym tropem bywa zapach.

- Ślady zapachowe zabezpiecza się poprzez wyłożenie specjalnych pochłaniaczy. To ważny trop dla psów wykorzystywanych w śledztwie - wyjaśniają policjanci.
Podczas wszystkich zdarzeń występują ślady traseologiczne, czyli te, które powstały po odciśnięciu obuwia, łap zwierząt czy opon.

Nawet kiedy przestępca wypierze skrwawioną odzież, fachowcy mogą odkryć ślady.

Tomasz Jasiak i Robert Grochowina zgodnie twierdzą, że choć ich praca łatwa nie jest, przynosi efekty.

- Codziennie spotykamy się z czymś nowym. Właściwie nie ma siedzenia za biurkiem. Wbrew pozorom, nie pozwalamy sobie na rutynowe traktowanie obowiązków. Staramy się podchodzić do każdego zdarzenia tak, jakby było pierwsze i wyjątkowe. Bez emocji, ale z zaangażowaniem.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bedzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto