Publiczne Gimnazjum w Siemoni nie jest wielką szkołą. Uczęszcza do niego zaledwie 165 uczniów. Jednak dyrekcja i grono pedagogiczne podejmuje działania profilaktyczne, by nie dochodziło do żadnych aktów agresji.
Wprowadzić nowych
- Ważną kwestią jest wprowadzenie pierwszoklasistów, bo to jest najbardziej zapalny punkt w szkole. Zawsze, gdy pojawia się nowa generacja uczniów pojawia się także zjawisko "fali", z którym trzeba sobie poradzić. Dlatego też pomagamy pierwszakom w adaptacji do nowych warunków. Już w czerwcu spotykamy się z rodzicami pierwszoklasistów. To zazwyczaj spotkania informacyjne. Przedstawiamy na nich organizację życia szkoły - mówi Jolanta Holzheimer dyrektor PG w Siemoni.
Dla samych uczniów takie spotkania odbywają się jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego.
- Pod koniec sierpnia organizujemy spotkanie pierwszych klas z wychowawcami. Chcemy przez to zintegrować uczniów, żeby po przyjściu do nowej szkoły nie czuli się tu obco - dodaje Holzheimer.
Wszyscy się znają
W małych szkołach na szczęście agresja jest sprawą incydentalną. Tu wszyscy się znają. Do PG w Siemoni dojeżdżają uczniowie z kilku miejscowości.
- Rzadko dochodzi tu do sytuacji, by wychodziły tu na wierzch antagonizmy pomiędzy uczniami z różnych miejscowości. Zazwyczaj jest tak, że po kilku tygodniach wszyscy się znają i nawiązują się nowe znajomości - mówi Dominika Rosół, drugoklasistka.
Podobnego zdania są starsi uczniowie.
- Nie spotkałem się z bójkami czy podobnymi rzeczami. Przeważa raczej agresja słowna. Czasem w czasie przerwy kilka razy można usłyszeć na korytarzu jakieś epitety - twierdzi Mateusz Kuś z trzeciej klasy.
- Jeśli dochodzi do jakiś przepychanek to raczej wszyscy to traktują jako zabawy i nikt nikomu nie robi krzywdy - dodaje Jakub Sobański, kolega Mateusza.
Tworzą nową tradycję
- Zakazy niewiele pomogą. Dzieci są przekorne i może to przynieść odwrotny skutek. Dlatego chcemy wprowadzić pozytywną tradycję. Oficjalne otrzęsiny w zabawowej formie i na tym koniec - mówi dyrektor Holzheimer.
W poprzednich latach zdarzały się jednak incydenty. Jednak nie w obrębie szkoły ale najczęściej w drodze na przystanek.
- Właśnie z tego powodu wprowadziliśmy dyżury na przystankach. Przez pierwszy tydzień uczniów na przystanek odprowadzali nauczyciele i czekali z nimi dopóki nie wsiedli do autobusu. Wieść szybko się rozeszła i takie sytuacje przestały się powtarzać - opowiada Jolanta Holzheimer.
Nie ma powodów do obaw
Najmłodsi uczniowie gimnazjum również nie narzekają.
- W szkole jest spokojnie. Nie bałam się przyjścia tutaj ponieważ chodziła do tej szkoły siostra mojej koleżanki i opowiadała jak tu jest. Mam koleżanki w starszych klasach, które mi pomagały się tu odnaleźć - twierdzi Ania Ryzińska, pierwszoklasistka.
Damian Łukasik też nie słyszał żadnych plotek na temat swej nowej szkoły.
- Czasem zdarzą się jakieś przezwiska ale to normalne. Raz tylko dałem się złapać i pomalować markerem, ale po otrzęsinach już nic takiego się nie zdarzało - mówi pierwszoklasista.
Otrzęsiny przygotowują zawsze drugoklasiści. Oni najlepiej pamiętają, jak to sami byli pierwszakami.
- Czasem sami pierwszoklasiści chcą, by ich pomalować. W tym roku pierwszaki tuż po otrzęsinach pojechały do domu, natomiast reszta uczniów została w szkole więc nawet wtedy nikt im nic złego nie mógł zrobić - twierdzi Marta Krawczyk przewodnicząca szkolnego samorządu.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?