Pojedynek będzińskiej Sarmacji z rywalami ze Świętochłowic był z gatunku tych za "sześć" punktów. Rywale, mający na koncie tylko jedno zwycięstwo i jeden remis, bardzo chcieli odnieść sukces. - Jeśli nie ze Śląskiem, to z kim mamy wygrywać - mówili z kolei przed meczem kibice naszego zespołu.
Załatwili sprawę
Piłkarze Sarmacji nie zawiedli oczekiwań sympatyków. Od początku konstruowali przemyślane akcje ofensywne. Śląsk też nie zamierzał czekać, aż straci bramkę, dzięki czemu widowisko jeszcze bardziej zyskało na atrakcyjności. To właśnie goście byli bliżsi objęcia prowadzenia, ale piłka po uderzeniu Watoli w 14 minucie trafiła tylko w słupek.
To ostrzeżenie podziałało mobilizująco na będzińskich graczy, którzy rozstrzygnęli losy spotkania pomiędzy 23, a 35 minutą pierwszej połowy. Najpierw aktywny Damian Koch wykorzystał niezdecydowanie obrońców Śląska, przejął futbolówkę i precyzyjnym strzałem nie dał szans Grzegorzowi Rybczyńskiemu. Nie minęło kolejnych pięć minut i było już 2:0. Dokładną centrę z rzutu rożnego otrzymał Adam Bała. Wycofał piłkę piętą do Przemysława Kocota, który z 12 metrów wpakował ją do siatki. Zawodnicy Śląska nie zdążyli jeszcze ochłonąć po tej stracie, a już ponownie byli zmuszeni rozpoczynać grę od środka boiska. Wspaniałą akcję przeprowadzili lewą stroną Adam Bała i Damian Koch, minęli w pełnym biegu kilku rywali i ten ostatni zdobył swoją drugą bramkę w tym spotkaniu.
Chwile trwogi
Druga odsłona była już bardziej wyrównana. W zespole gości pojawiło się dwóch nowych zawodników, Artur Nawrot i Daniel Tukaj, który sprawił sporo problemów defensorom gospodarzy. Początkowo będzinianie mieli przewagę, czego efektem był celny strzał Damiana Kocha. Przyjezdni bardzo chcieli jednak zdobyć kontaktowego gola. W 58 min mocno strzelał Dariusz Rzeźniczek, a chwilę później Marcin Jaskuła przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 67 min zawodnicy ze Świętochłowic dopięli swego. W polu karnym Tukaj starł się w walce o piłkę z Michałem Zapartem. Napastnik gości głośno krzyknął i sędzia podyktował jedenastkę. Na gola zamienił go sam poszkodowany, choć Sławomir Rydel wyczuł jego intencje i podbił piłkę w górę.
Sarmacja wyprowadzała kontry, ale brakowało ostatniego, celnego uderzenia. Tymczasem rywale przy odrobinie szczęścia mogli nawet doprowadzić do remisu. Najpierw w 77 min Mariusz Lelek trafił z kilku metrów w poprzeczkę, a tuż przed końcem meczu piłkę zmierzającą do pustej bramki wybił w ostatniej chwili głową Grzegorz Koch.
Liczą się punkty
Szkoleniowiec będzińskiej ekipy zadowolony był przede wszystkim z kompletu punktów, bo jak podkreślił na ładną grę przyjdzie czas później.
- Przed meczem wydawało się zawodnikom, że będzie łatwo, lekko i przyjemnie. Do przerwy faktycznie wszystko układało się po naszej myśli i wykorzystaliśmy nadarzające się okazję. W drugiej połowie w nasze poczynania wkradła się nerwowość i sam nie wiem, co było tego przyczyną. Rywale zagrali natomiast ambitnie i konsekwentnie dążyli do zdobycia bramek. Możemy więc być zadowoleni, że końcowy wyniki jest taki, a nie inny - stwierdził Marek Bęben.
Sarmacja po czwartym zwycięstwie na własnym stadionie ma 15 pkt i zajmuje 10 miejsce w tabeli, tracąc do lidera z Kromołowa 9 oczek.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?