Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozpoczęła się kampania promująca w powiecie rodziny zastępcze

Magdalena Nowacka
Adaś i Renia z psychologiem Bożeną Lach. W Domu Dziecka w Sarnowie wszyscy sa kochanymi ciociami i wujkami. Nie ma to jednak jak rodzina. Choćby zastępcza.
Adaś i Renia z psychologiem Bożeną Lach. W Domu Dziecka w Sarnowie wszyscy sa kochanymi ciociami i wujkami. Nie ma to jednak jak rodzina. Choćby zastępcza.
Plakaty, ulotki informacyjne, które kilka dni temu pojawiły się w powiecie, a pojawiać się będą też przez całe wakacje, to kampania na rzecz pozyskania rodzin zastępczych. Bo wciąż jest ich na naszym terenie mało.

Plakaty, ulotki informacyjne, które kilka dni temu pojawiły się w powiecie, a pojawiać się będą też przez całe wakacje, to kampania na rzecz pozyskania rodzin zastępczych. Bo wciąż jest ich na naszym terenie mało. Za mało.

Słoneczko mieszka w ich domu

Marta i Artur Wieczorkowie mają trójkę cudownych synów. Dla dwóch z nich są biologicznymi rodzicami, trzeciemu stworzyli rodzinę zastępczą. Damian, Dawid i Oskar są wspaniałymi, kochającymi się braćmi. I nie ma dla nich znaczenia, że nie łączą ich więzy krwi. Bo łączy miłość.

Zastanawiali się, czy chcą ujawnić swoje imiona i imiona dzieci. Powodów było kilka. Po pierwsze, chodzi o "słoneczko", czyli synka, którego wzięli z domu dziecka. Chcą mu oszczędzić przykrości. Dlatego, podając imiona dzieci, proszą, aby nie podkreślać, który z nich to właśnie "słoneczko". Ale to nie jedyny powód ich oporu.

- O rodzinach zastępczych wciąż mówi się zbyt mało. Osoby odbierają nas w różny sposób. Dla niektórych ta forma stworzenia domu dzieciom to forma... podreperowania finansów. To przykre. I chociaż większość naszych znajomych i rodzina była zachwycona, to z ludźmi, którzy nas nie znają bywało różnie - wspomina Marta.

Wspólnie z Arturem zastanawiali się długo. Mieli dylematy, czy dadzą radę.

- Przy takich wyborach nie można się kierować tylko emocjami. To nie tylko obdarowanie wielką miłością, ale i wielka odpowiedzialność. Pomogło nam to, że jesteśmy osobami głęboko wierzącymi. Modlitwa dała nam siłę - mówią.

Małżeństwem są od ośmiu lat. Kiedy się pobrali byli bardzo młodzi, Marta miała 21 lat, Artur jest o rok starszy. Od razu stanęli przed ciężkim egzaminem. Nagle zmarło ich ukochane, pierwsze dziecko. Kiedy starali się pozbierać po tragedii, wtedy właśnie pomyśleli o tym, aby jakiemuś dziecku dać swoją miłość i dom. Nie ukrywają, że trudno było im wtedy myśleć o kolejnym, własnym dziecku. Po prostu się bali.

Usłyszeli o misji "Nadzieja", nawiązali kontakty z ośrodkami zajmującymi się tworzeniem rodzin zastępczych.

- Długo jednak dojrzewaliśmy do tej decyzji. Na świat przyszedł wtedy już nasz syn. Kiedy pojechaliśmy do Domu Dziecka w Sarnowie, mieliśmy zamiar wziąć dziewczynkę, Weronikę. Okazało się jednak, że jest w szpitalu. I wtedy zobaczyliśmy nasze słoneczko - mówią Marta i Artur.

Pierwsze spojrzenie. "Słoneczko" było brudne, umorusane, chudziutkie i... chwytające za serce. Chłopczyk miał wtedy trzy latka. Chorował, chodził w pampersach. Mimo to, pokochali go od razu. Było jeszcze trochę wahań, ale minęły kiedy okazało się, że jeśli "słoneczko" nie trafi do nich, zostanie skierowane do specjalnego ośrodka... Wiedzieli, że dając mu dom, dadzą mu także możliwość rozwoju.

- Zanim jednak do nas trafił, musieliśmy przejść przeszkolenie. Potem synek był u nas przez rok w ramach tzw. urlopowania. Przez ten rok sami ponosiliśmy koszty jego utrzymania. Ale wiedzieliśmy, że po prostu jesteśmy mu potrzebni.

Pracy nad "słoneczkiem" było dużo. Marta pamięta, jak przez cały dzień uczyła go używać nocniczka. I udało się. Krok za krokiem, kolejne sukcesy.

- Jest z nami od czterech lat. Wciąż wymaga opieki lekarskiej, ale wiemy, że warto było zaryzykować - podkreślają Marta i Artur.

Wciąż za mało

Takich rodzin, jaką stworzyli Marta i Artur, w powiecie wciąż jest mało. Dlatego Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, od czerwca do września poprowadzi kampanię promującą ideę rodzin zastępczych w powiecie.

- Tych rodzin naprawdę brakuje. Zwłaszcza tych, które nie są krewnym dziecka. Wciąż niestety większość osób decyduje się szybciej na adopcję, niż na stworzenie rodziny zastępczej - mówi Krystyna Banasik, dyrektor PCPR.

Dzieci, które spełniają warunki konieczne do adopcji muszą być albo całkowitymi sierotami, albo oboje z rodziców są pozbawieni praw rodzicielskich. Takich dzieci jest niewiele.

Na rodziny w sarnowskim Domu Dziecka czeka tu 132 dzieci, a już "na wejście" gotowych jest dwanaście maluchów

- Chcemy przekonać, że stworzenie takiego domu to coś wyjątkowego - przekonuje Krystyna Banasik.- Mamy nadzieję, że znajdziemy kolejnym naszym dzieciom rodziny. Jednak bardzo dokładnie sprawdzamy środowisko, do którego ma trafić maluch. Różne są sytuacje. I choć nie są to częste przypadki, zdarza się, że zgłaszają się osoby, które w ten sposób chciałyby po prostu... poprawić sobie materialny byt. Tam dzieci na pewno nie trafią - dodaje dyrektor Banasik.

Jakie warunki?

Aby zostać rodziną zastępczą należy:

• mieć stałe zamieszkanie na terenie Polski
• korzystać w pełni z praw cywilnych i obywatelskich
• nie są ani nie były ograniczenia we władzy rodzicielskiej, lub jej pozbawione
• mieć odpowiednie warunki mieszkaniowe oraz stałe źródło utrzymania

Zanim dojdzie do stworzenia rodziny zastępczej, rodzina otrzymuje opinie z MOPS-u a także z PCPR, następnie kierowana jest na szkolenie.

Rodzina zastępcza co miesiąc otrzymuje pomoc pieniężną na częściowe pokrycie kosztów utrzymania dziecka. Szczegółowych informacji udziela Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie, ul. Krasickiego (budynek Starostwa Powiatowego) w Będzinie.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bedzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto