Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzina pacjenta oskarża lecznicę o złe traktowanie

Artur Pycela
Dyrektor Włodzimierz Rodak przegląda umowy na transport pacjentów.
Dyrektor Włodzimierz Rodak przegląda umowy na transport pacjentów.
W siewierskim ambulatorium leczy się wielu chorych. Wcześniej było tutaj sanatorium przeciwgruźlicze, a teraz trafiają tu pacjenci ze schorzeniami płuc oraz gruźlicą.

W siewierskim ambulatorium leczy się wielu chorych. Wcześniej było tutaj sanatorium przeciwgruźlicze, a teraz trafiają tu pacjenci ze schorzeniami płuc oraz gruźlicą. Otrzymaliśmy skargę od rodziny pacjenta leczonego w tym zakładzie. Proszą o interwencję, bo według nich warunki panujące w szpitalu urągają wszelkim normom. Piszą, że w czasie styczniowych mrozów było tak zimno, że trzeba było przywozić swetry i ubierać w nie na noc chorego.

Włodzimierz Rodak, dyrektor szpitala, jest ogromnie zdziwiony. Bardzo chętnie oprowadza nas po terenie szpitala. Pokazuje nowoczesną kotłownię, która jest sterowana komputerowo.

- To pierwszy sezon jej działania. Rzeczywiście ta zima była bardzo ostra, ale nie było zimno na oddziałach. Wczoraj mieliśmy nawet sygnały od pacjentów, żeby ograniczyć temperaturę, bo jest im za ciepło.

Dyrektorowi trudno jest uwierzyć w zarzuty, ale zimno to jedyna skarga kierowana pod adresem szpitala.

"Nie dość, że oszczędza się na cieple, to jeszcze skandaliczne jest odżywianie" - czytamy dalej.

- Rzeczywiście może jedzenie nie jest najlepsze, ale mamy skromny budżet. Jeśli mam wybierać między lekami dla chorych a jedzeniem, to dla mnie sprawa jest jasna. Jednak żaden z naszych podopiecznych nie jest głodny. Może za kilka miesięcy uda nam się przejść na catering, wówczas jakoś jedzenia się poprawi. Jest to związane ze sprawami personalnymi. Wtedy jedna z kucharek osiągnie wiek emerytalny, a pozostałe znajdą zatrudnienie gdzie indziej - przyznaje Włodzimierz Rodak.

W ambulatorium jest ciepło. Pacjenci nie muszą wychodzić na korytarz, żeby skorzystać z toalety. W ubikacjach jednak czuć dym z papierosów.

- Walka z palaczami przypomina walkę z wiatrakami. W całym szpitalu obowiązuje zakaz palenia, ale tego nie da się wyeliminować. Nie możemy wyciągać żadnych konsekwencji wobec chorych. Przecież nie wyrzucimy zakaźnie chorego na ulicę - mówi Konofalski.

Inni pacjenci nie widzą takich problemów. Nie są zbyt rozmowni, ale nie mają wielu powodów do narzekań.

- Zimno nie jest, ale jedzenie faktycznie mogłoby się poprawić i to jest największy kłopot. Z lekami nie ma problemów. Ja zażywam własne, ale miałem je przepisane zanim tutaj trafiłem - opowiada jeden z nich.

"Jako rodzina jesteśmy zmuszani przez szpital do załatwiania i płacenia na własną rękę za transport na badania i musimy dokupować leki" - to najpoważniejszy zarzut stawiany siewierskiemu szpitalowi.

Dyrektor w odpowiedzi natychmiast sięga po dokumenty.

- To absurdalne. Badania histopatologiczne i cytologiczne przeprowadza prof. Białas, który sam odbiera próbki i przywozi wyniki. Na tomografię komputerową pacjenci również są dowożeni. Transportem osób zajmuje się Zakład Leczenia Ambulatoryjnego w Zawierciu. Mamy również podpisaną umowę z Rejonowym Pogotowiem Ratunkowym w Sosnowcu - broni się dyrektor Rodak.

- Jeśli chodzi o zmuszanie pacjentów do kupowania lekarstw to kompletny absurd. Przy rejestracji zatrzymujemy kartę chipową. Bez niej żaden lekarz nie wyda recepty, a poza tym gdyby zaistniałaby taka sytuacja, natychmiast mielibyśmy kontrolę z Narodowego Funduszu Zdrowia - dodaje Leszek Konofalski ordynator oddziału chorób płuc i gruźlicy.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bedzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto