Ma ponad 80 lat, ale jeszcze kilka lat temu czynnie uprawiała turystykę i wspinała się na górskie szczyty. Dziś Kazimiera Moczulska ze względu na wiek i problemy zdrowotne, musiała z tego zrezygnować. Wciąż jednak jeździ po całej Polsce, bo wszędzie ma przyjaciół, których poznała podczas swoich wędrówek.
Przeżyła niezwykłe przygody, nie uniknęła spotkania z niedźwiedziem, brała udział w prawdziwym zakopiańskim weselisku trwającym trzy dni, a swoje wspomnienia uwieczniła w licznych kronikach. Zdobyła chyba wszystkie możliwe krajoznawcze odznaki; była przewodnikiem, instruktorem a w oddziale PTTK piastowała kilka funkcji.
Pierwsza wyprawa
- To było zaraz po drugiej wojnie światowej. Mąż pracował w Będzinie i namówił mnie do wstąpienia w szeregi członków oddziału PTTK razem z nim. Na początku nie chciałam, nie czułam pociągu turystycznego. Aż przez przypadek pojechałam jako opiekunka dziewcząt z liceum na obóz wędrowny nad morze. Po tej wyprawie poczułam zew turystyczny i już wiedziałam, że po prostu chcę wędrować - opowiada pani Kazimiera.
Każda z jej wypraw obfitowała w mnóstwo przygód, o których barwnie opowiada.
- Podczas tej pierwszej wyprawy zbłądziłyśmy i miałyśmy nocować w stodole u wiejskiej gospodyni. Pod stodołę zaczęli podchodzić jednak miejscowi kawalerowie i dziewczęta się przestraszyły - wspomina pani Kazia. - W piżamach pobiegłyśmy do gospodyni, a ona zaproponowała nam nocleg na strychu nad oborą. Był tylko jeden problem - nie było drabiny. Żeby wejść na strych, musiałyśmy najpierw stanąć na żłobie, potem na krowie i tak dostać się do miejsca noclegu.
Spotkanie z Wojtyłą
W 1961 roku pani Kazimiera, działając już w PTTK, nie wyobrażała sobie życia bez rajdów i wycieczek. Razem z nią wędrował oczywiście mąż, potem zaraziła synów, wnuka oraz przyjaciela rodziny Andrzeja Grzyba.
- Na szczycie Babiej Góry byłam aż 13 razy. Poznaliśmy wielu właścicieli pensjonatów i schronisk. W Suchej Beskidzkiej zaprzyjaźniliśmy się z rodziną z tzw. Pytlówki. Tam też dzięki nim mieliśmy okazję rozmawiać z samym Janem Pawłem II, który był jeszcze wtedy kardynałem i akurat odwiedzał tamtą parafię - mówi pani Kazimiera. - Pobiegliśmy do kościoła w naszych turystycznych skafandrach. Karol Wojtyła poklepał nas po nich serdecznie, a do naszej gospodyni powiedział, żeby zawsze przyprowadzała turystów do kościoła. Kiedy okazało się, że Karol Wojtyła został papieżem, śmialiśmy się, że nie będziemy prali tych skafandrów.
Zahartowana w turystycznych wyprawach nie przestraszyła się widząc ślady niedźwiedzia na śniegu. Takich spotkań prawie oko w oko z mieszkańcami lasu było wiele.
Pamiątki z wypraw
Na jednej ze ścian domu, w którym mieszka, jest prawdziwa kolekcja skarbów przywiezionych z wypraw. Korzenie, szyszki, oryginalne zakopiańskie sztućce, proporczyki i odznaki. Podziękowania, nagrody, odznaki - ma ich pani Kazimiera całą kolekcję. Drobiazgowo i plastyczne potrafi opowiadać o miejscach z nimi związanych.
Turystyka stała się jej pasją na całe życie. Zaraziła nią wiele osób z różnych pokoleń. I zastanawiając się się, ile ze swojego życia spędziła na wędrówkach, nie jest w stanie tego określić.

Wystawa Paraolimpijska w Lidzbarku!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?