Początkowo, po pożarze, część mieszkańców znalazło schronienie u swoich rodzin, a pozostali trafili do hostelu w Będzinie. Tam czekali na propozycje nowych lokali, jakie miała dla nich przygotować Spółka Restrukturyzacji Kopalń w Bytomiu, będąca właścicielem kamienicy, w której niespodziewania pojawił się ogień.
- W środę, 9 grudnia 2020 roku, ostatni z najemców z domu w Czeladzi, gdzie w nocy 20 na 21 listopada tego roku wybuchł pożar wyprowadził się z hostelu w Będzinie – mówi Wojciech Jaros, rzecznik prasowy Spółki Restrukturyzacji Kopalń. - W uszkodzonym budynku znajduje się dziesięć lokali mieszkalnych. Pięciu najemców przeprowadziło się do mieszkań zastępczych, zaproponowanych im przez AZM Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Trójka najemców przeniosła się do swoich rodzin. Jedna z najemczyń, z prawem do lokalu socjalnego, mieszkanie zdała. Natomiast właściciel wykupionego lokalu w tym budynku nie korzystał z pomocy zarządcy, czyli AZM-u. W sprawie pożaru śledztwo prowadzi prokuratura z Będzina. Określenie zakresu prac, jakie trzeba będzie tam wykonać, nastąpi po zamknięciu tego śledztwa i udostępnieniu budynku – dodaje, informując jednocześnie, że standard mieszkań zastępczych nie jest niższy od tego, jaki mieszkańcy zajmowali w uszkodzonym budynku w Czeladzi.
Mieszkańców Czeladzi wsparło także miasto.
- Miasto pokryło koszty wyżywienia osób przebywających w hostelu. Ponadto lokatorzy otrzymali wsparcie w przedziale finansowym od tysiąca do tysiąca pięciuset złotych. Na ten moment sprawdzamy, jakie będą inne potrzeby poszczególnych lokatorów i na tej podstawie zadecydujemy o formie i wysokości ewentualnej dalszej pomocy – mówi Jakub Kubasik, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Czeladzi.
Przypomnijmy, że w piątek 27 listopada podczas krótkiego spotkania w czeladzkim Urzędzie Miasta prezes Spółki Restrukturyzacji Kopalń SA Janusz Gałkowski oraz wiceprezes Radosław Wojtas przekazali listy z podziękowaniami i drobne upominki dwóm strażnikom miejskim, którzy zauważywszy pożar powiadomili służby ratownicze. Następnie budzili lokatorów i wyprowadzali ich na zewnątrz.
Starszy inspektor Waldemar Spyrka pracuje w czeladzkiej Straży Miejskiej od 22 lat, jego kolega inspektor Robert Woźniak, od czternastu. W spotkaniu uczestniczył komendant SM Krzysztof Niebylski.
- Najpierw zauważyliśmy jasny dym, potem płomienie na dachu - opowiadali strażnicy miejscy z Czeladzi. - Wezwaliśmy straż pożarną i weszliśmy do budynku, budząc lokatorów. Straż przyjechała po kilku minutach. Z drabiny wyprowadzono przez okno dwie panie. Do ich mieszkania nie dało się już podejść od wewnątrz, a z góry zaczęły spadać kawałki gorącego lepiku. Dobrze, że skończyło się na tym, nie stało się nic gorszego – dodali.
Na ręce wiceburmistrz Czeladzi ds. komunalnych Elżbiety Dmitruk przedstawiciele SRK złożyli podziękowania władzom Czeladzi za aktywne włączenie się w pomoc w opanowaniu zdarzenia oraz zainteresowanie i zajęcie się losem mieszkańców. I nie tylko ludzi. Urząd pomógł na czas przejściowy ulokować w schronisku cztery mieszkające tam z ludźmi psy.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?