Zdesperowany starszy człowiek przyszedł do naszej redakcji z prośbą o interwencję i pomoc. Powód: Telekomunikacja Polska SA żąda od niego zapłaty za kilka miesięcy, w których nie korzystał z usług operatora.
Władysław Derduń mieszka w Będzinie. 31 maja wymówił umowę TP SA, bo jak twierdzi, nie miał pieniędzy, by opłacać wysokie rachunki telefoniczne.
— Są za drodzy, ja mam niską emeryturę, więc zrezygnowałem — mówi Władysław Derduń.
Z umowy wynikało, że w przypadku rezygnacji, powinien zapłacić abonament za kolejne trzy miesiące — maj, czerwiec i lipiec.
— Oczywiście zapłaciłem, bo przecież tak wynikało z umowy — dodaje Władysław Derduń.
Jednak po jakimś czasie zadzwonił do niego pracownik TP SA i prosił, by zastanowił się nad wycofaniem rezygnacji. Kilka dni po telefonie w skrzynce pocztowej Władysława Derdunia znalazł się druk wycofania z rezygnacji.
Windykator w skrzynce
— Oczywiście nie wypełniłem go. Jeszcze raz napisałem, że są za drodzy i dlatego rezygnuje. Pismo o takiej treści odesłałem do firmy — wyjaśnia emeryt.
Mimo to po jakimś czasie operator wznowił świadczenie usług i zażądał od będzinianina opłacania kolejnych rachunków. Kiedy ten nie płacił, uważając że z TP SA nie łączy go żadna umowa, do jego skrzynki na listy trafiła kolejna korespondencja. Tytuł druku napisany prawniczym slangiem nie wróżył nic dobrego.
— Wnosimy o osobiste stawiennictwo — tak firma windykacyjna, działająca na zlecenie TP SA, rozpoczęła znajomość z Władysławem Derduniem.
W piśmie czytamy, że w związku z brakiem zapłaty zadłużenia wynikającego z umowy o świadczenie usług telekomunikacyjnych firma prosi, by emeryt przyjechał do Warszawy i w siedzibie firmy osobiście sprawę wyjaśnił. Na końcu pisma dodano formułę ku przestrodze „W przypadku niestawienia się we wskazanym terminie i braku kontaktu telefonicznego z Pana strony sprawa zostanie bezzwłocznie przekazana na drogę postępowania sądowego i egzekucyjnego”.
Emeryt nie przestraszył się gróźb firmy windykacyjnej i sprawę opisał w redakcji DZ. My postaraliśmy się, by Zbigniew Drohobycki, rzecznik katowickiego oddziału TP SA, wyjaśnił całą sprawę.
— Pan Derduń złożył rezygnację z linii telefonicznej 31 maja 2005 r. Zgodnie z warunkami rozwiązywania umowy, uwzględniając 30–dniowy okres wypowiedzenia rozwiązanie umowy, powinno to nastąpić 30 czerwca 2005. Przed terminem rozwiązania umowy z panem Derudniem skontaktował się pracownik TP, który zaproponował skorzystanie z tańszego planu taryfowego i wstrzymanie rezygnacji. W ślad za rozmową telefoniczną do klienta przesłano druk oświadczenia, pozwalającego na wycofanie rezygnacji. 29 czerwca 2005 r. otrzymaliśmy wypełnione oświadczenie i w związku z tym rezygnacja została wstrzymana a usługi telekomunikacyjne były świadczone nadal — wyjaśnia Zbigniew Drohobycki.
Fałszerstwo czy pomyłka?
Pan Władysław twierdzi jednak, że żadnego wycofania z rezygnacji do TP SA nie przesyłał, a druk, który pokazano mu u operatora, jest sfałszowany.
— Poprosiłem o wydanie mi oryginału tego pisma, żebym mógł ocenić jego oryginalność. Moim zdanie to najzwyklejsze fałszerstwo — twierdzi emeryt.
Zbigniew Drohobycki mówi, że Władysław Derduń jest osobą starszą i mógł mylnie zinterpretować przesłany druk.
— Ze względu na to zdecydowaliśmy się uznać, że pan Derduń postanowił jednak zrezygnować z telefonu, a nadesłane odstąpienie od rezygnacji jest wynikiem pomyłki. Rozliczenia, które były przedmiotem wezwania do zapłaty, zostaną anulowane, a do wystawionych rachunków zostaną przygotowane faktury korygujące — zmniejszające za okres lipiec 2005 — grudzień 2005 — kończy rzecznik TP SA.

Andrzej Duda spotkał się z przedsiębiorcami w Jasionce
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?