Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Omal się nie zaczadziły

Magdalena Nowacka
Mieszkańcy kamienicy przy ulicy Małachowskiego 26 przeżyli chwile grozy, kiedy popołudniem wybuchł tam pożar. Płomienie pojawiły się na ostatnim, czwartym piętrze.

Mieszkańcy kamienicy przy ulicy Małachowskiego 26 przeżyli chwile grozy, kiedy popołudniem wybuchł tam pożar. Płomienie pojawiły się na ostatnim, czwartym piętrze.

Okazało się, że w mieszkaniu obok jest dwoje dzieci. Pierwsi na schody wbiegli strażnicy miejscy. Ktoś jednak otworzył na półpiętrze okno i ogromne zadymienie odcięło im drogę. Na szczęście straż pożarna przyjechała szybko.


Uwięzieni w kłębach dymu

Na miejsce akcji przyjechały trzy wozy Jednostki Ratowniczo–Gaśniczej z komendy będzińskiej Straży Pożarnej, policja, straż miejska, pogotowie energetyczne i administrator.

— Cała akcja trwała może dwadzieścia minut. Na szczęście szybko uwolniliśmy dzieci i nikomu nic się nie stało. Paliły się drewniane drzwi do spiżarki na ostatnim piętrze. Było bardzo duże zadymienie. Na razie trudno stwierdzić, co było przyczyną pożaru. W pierwszej chwili wyglądało to na podpalenie. Przy spiżarce znaleźliśmy dużo materiałów łatwopalnych — mówi Leszek Kurek, dowódca zmiany.

Przerażeni sąsiedzi opowiadają o zdarzeniu nie bez emocji.
— Czułam, że coś się stanie. I jak tu nie mówić o pechu? Przecież dzisiaj trzynasty i w dodatku piątek — mówi jedna z sąsiadek.

Anna Ciołek mieszka na dole. O tym, że coś się dzieje, usłyszała od córki.

— Mamuś, coś się pali! Tak zawołała córka. Wybiegłam, a tu na całej klatce po prostu czarno. Raz już tu mieliśmy pożar, ale powodem było zwarcie instalacji elektrycznej. Nie mam pojęcia co mogło być przyczyną dzisiejszego wydarzenia. Podpalenie? Tak mówią... Trudno coś na ten temat wyrokować. Kiedyś był tu taki niezrównoważony sąsiad, ale już tu nie mieszka. Trudno coś więc na ten tematy wyrokować — mówi pani Anna.


Gdzie dzieci?

Na całej klatce pełno wody, okopcone ściany, wszędzie czuć zapach spalenizny. Tuż pod mieszkaniem, w którym były dzieci, na trzecim piętrze mieszka Joanna Sobolewska.
— Nic nie czułam. Zresztą ostatnio był tu dość duży hałas, bo wymieniano rury u sąsiada. Ale w końcu coś mnie zaniepokoiło. Otworzyłam drzwi i aż się cofnęłam. Jeszcze bardziej przeraziła się moja córka Ola. Uciekła do pokoju i schowała się pod kołdrę. To okropne, mogliśmy się wszyscy spalić!

Pani Joanna wiedziała, że w mieszkaniu są dzieci.
— Stukałam w rury, bo tu są akustyczne mieszkania i wołałam: Ola, Michał — jesteście?! Dzieci mi odpowiadały. Dobrze, że to tak się skończyło.


Zaprószenie czy podpalenie

Trzynastoletniego chłopca i jedenastoletnią dziewczynkę strażacy wynieśli z mieszkania. Dzieci zdążyły się już trochę nawdychać dymu, więc przewieziono je profilaktycznie na obserwację do szpitala.

— Na szczęście nic tak naprawdę się nie stało. Ich stan szybko się poprawił. Straty też są niewielkie. Ustaliliśmy, że przyczyną pożaru było najprawdopodobniej zaprószenie ognia. Nie wiemy jeszcze jednak w jaki sposób się to stało. Raczej wykluczamy umyślne podpalenie — mówi Wiesław Król, oficer prasowy z Komendy Powiatowej Policji.

Nieoficjalnie sąsiedzi mówią, że przez przypadek mogły się zapalić kartony, pozostawione podczas prac remontowych wykonywanych w budynku.

Policjanci i strażaccy eksperci będą dokładnie badać, czy zaprószenie było przypadkowe.

Tym razem do tragedii nie doszło. Stare domy, gdzie na strychach, w spiżarkach i komórkach często znajdują się materiały łatwopalne, są niestety dość często przyczyną takich pożarów.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bedzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto