Choć co dzień ratują ludzkie życie, nie czują się bohaterami. – Taka praca – mówią skromnie. Z okazji Dnia Strażaka, siedmiu śląskich strażaków odebrało Krzyże Zasługi za Dzielność. Choć co dzień ratują ludzkie życie, nie czują się bohaterami. – Taka praca – mówią skromnie. Z okazji Dnia Strażaka, siedmiu śląskich strażaków odebrało Krzyże Zasługi za Dzielność.
Z jednej strony co roku ratujemy życie około 300 osób, z drugiej smucimy się też porażkami, bo mniej więcej 50 osobom nie jesteśmy w stanie pomóc – mówi nadbrygadier Janusz Skulich, śląski komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej.
Młodszy ogniomistrz Marek Bednarek z Chorzowa służy w straży pożarnej od 13 lat. Oblicza, że w tym czasie uratował około 10 osób.
– To też zasługa kolegów – zastrzega. – Gdy wchodzi się do płonącego mieszkania, nie myśli się o sobie, tylko o tym, żeby jak najszybciej pomóc ludziom, którzy są w środku – podkreśla Marek Bednarek.
Tak było też 6 listopada 2004 r. przy ul. Dąbrowskiego w Chorzowie. W mieszkaniu na pierwszym piętrze wybuchł pożar. Płonęła kuchnia. Ogień odciął drogę ucieczki matce z dwójką dzieci.
– Cała trójka była w pokoju, a płomienie wydostawały się z kuchni do przedpokoju – tłumaczy Marek Bednarek. – Przygasiłem ogień i wszedłem do środka. Wytłumaczyłem im, że mają zaczerpnąć dużo powietrza. Podałem rękę kobiecie, ona swoim dzieciom i tak sznureczkiem przebiegliśmy szybko przez przedpokój. Wszyscy byli już lekko podczadzeni. Kuchnia spaliła się całkowicie – opowiada strażak.
Odznaczenia za uratowanie lokatorów płonących mieszkań otrzymali również dwaj strażacy z Będzina. Aspirant Marcin Król jest strażakiem od 1997 r.
– Ten medal to efekt wielu akcji – uważa strażak.
Starszy aspirant Jerzy Gnacik z Komendy Powiatowej PSP w Będzinie, podkreśla, że skuteczne niesienie pomocy daje ogromną radość i satysfakcję.
– Najgorsze są sytuacje, gdy w czasie akcji trafiamy na kogoś znajomego. Kiedyś wyciągnęliśmy z pożaru mężczyznę, który odrabiał u nas wojsko. Umarł na moich oczach – opowiada Jerzy Gnacik.
Strażakiem nie jest się tylko podczas służby. Dobrze wie o tym starszy aspirant Henryk Chyra z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Kłobucku.
– W niedzielę pojechałem z żoną i dzieckiem nad wodę. Mieliśmy już wracać, kiedy usłyszałem wołanie o pomoc. Około 20 metrów od brzegu tonął mężczyzna z może 10-letnim synkiem – wspomina strażak.
Henryk Chyra rzucił się na ratunek. Najpierw przyciągnął do brzegu chłopca, potem pomógł jego ojcu dostać się na rzucony przez innych ludzi ponton.
– Nie jestem w grupie ratownictwa wodnego. Pływam tylko rekreacyjnie – uśmiecha się strażak.
W głąb studni
Dochodziła 4.30 rano, gdy do pszczyńskiej komendy straży dotarła informacja o uwięzionej w studni starszej kobiecie. Na miejsce natychmiast wysłano dwa zastępy strażaków.
– Kobieta wpadła do studni i zaklinowała się pomiędzy jej ściankami na głębokości około 12 metrów. Do pasa była w wodzie – opowiada aspirant Roman Chmielniok, którego na specjalnych szelkach koledzy opuścili do studni. – Liczyła się każda minuta. Woda miała zaledwie kilka stopni i kobiecie groziła hipotermia. Założyłem jej kołnierz ortopedyczny, obwiązałem linkami i objąłem. W ten sposób wyjechaliśmy razem na górę – tłumaczy Roman Chmielniok.
Choć 60-latka spadała kilkanaście metrów, nie stało jej się nic poważnego. – To cud. W studni była wystająca blacha, na którą mogła się nabić. Na szczęście skończyło się na szoku i sińcach – podkreśla strażak.
Siły za dwóch
Gdy starszy aspirant Paweł Jafernik z Komendy Powiatowej PSP w Żywcu przyjechał do płonącego domku jednorodzinnego przy ul. Sempołowskiej, dowiedział się, że w środku został niepełnosprawny mężczyzna. Nie zastanawiał się długo.
– Cały budynek był objęty pożarem. Założyłem maskę i wszedłem przez okno do środka. Usłyszałem krzyk. Po omacku znalazłem leżącego na łóżku mężczyznę. Nie miał nogi – opowiada strażak. – Wziąłem go na ręce i wyniosłem na zewnątrz. Do dziś nie wiem, jak mi się to udało. Był ciężki, ale w takich sytuacjach ma się siły za dwóch – przyznaje Paweł Jafernik.
Starszy mężczyzna trafił do szpitala. Niestety, po kilku dniach zmarł. – Nie w efekcie pożaru. Był już bardzo schorowany – tłumaczy st. asp. Paweł Jafernik.
Liczby
3,1 tys. osób służy w Państwowej Straży Pożarnej w województwie śląskim 44.370 razy interweniowali śląscy strażacy w 2004 r. 19,5 tys. interwencji zanotowali strażacy od początku tego roku.
Zdjął swoją maskę
Pożar w budynku przy ul. Heneczka w Piekarach Śląskich wybuchł w piwnicy. Gęsty, gryzący dym wypełnił całą klatkę schodową. Okazało się, że w mieszkaniu na drugim piętrze jest sama 9-letnia dziewczynka.
– Była przerażona, nie wiedziała co się dzieje – opowiada ogniomistrz Andrzej Egeman z KM PSP w Piekarach Śląskich, który dostał się do mieszkania. Strażak zdjął swoją maskę i założył ją dziewczynce.
– Oddychała bardzo szybko i głęboko. W tej sytuacji dym mógł być dla niej szczególnie niebezpieczny – tłumaczy Andrzej Egeman. – Nabrałem dużo powietrza i zaczęliśmy schodzić po schodach. Nie było nic widać – mówi strażak.
Andrzej Egeman zatruł się dymem. Na kilka dni trafił do szpitala. Dzięki temu, że zdjął maskę, dziewczynka bezpiecznie wydostała się na zewnątrz.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Popłoch na hiszpańskich plażach Drony wykryły w wodzie rekiny!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?