Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od podpalonej skrzynki

Wojciech Maćkowski
Pani Monika stoi przed spalonymi drzwiami mieszkania.
Pani Monika stoi przed spalonymi drzwiami mieszkania.
W niedzielę około 20.30 w wieżowcu przy ulicy Szpitalnej 21 zaczęły gromadzić się kłęby dymu. - Początkowo myślałam, że to jacyś chuligani podpalili przyciski w windzie.

W niedzielę około 20.30 w wieżowcu przy ulicy Szpitalnej 21 zaczęły gromadzić się kłęby dymu.
- Początkowo myślałam, że to jacyś chuligani podpalili przyciski w windzie. Zdarzało się to już wcześniej, bo nasz blok bezustannie jest dewastowany - mówi pani Alfreda.

Jak we mgle

Kiedy dymu zaczęło przybywać, któryś z mieszkańców powiadomił straż pożarną. Strażacy zjawili się błyskawicznie.
Przyjechali trzema wozami bojowych, i rozpoczęli akcję.

- Zanim przyjechali strażacy, dym doszedł już do dziesiątego pietra. Zaczęliśmy otwierać wszystkie okna na korytarzach, ale to nie pomagało. Gęstego dymu było coraz więcej. W pewnym momencie nie było widać na odległość większą niż metr. Całe twarze mieliśmy w sadzy, w nosach nagromadził się czarny osad, przez moment naprawdę było niebezpiecznie - opowiada pani Monika.

Kiedy przyjechali strażacy, okazało się, że przyczyną zadymienia budynku było podpalenie plastykowej skrzynki na listy. Od niej zajęły się całe drzwi, co spowodowało wydzielanie bardzo gęstego dymu. Wszystko działo się na parterze, ale większość dymu uniosła się do góry i tam zalegała, bo nie miała ujścia na zewnątrz.

- Poczułam swąd spalenizny i dym, więc wyszłam na klatkę i zobaczyłam, że drzwi na korytarz stoją w płomieniach. Natychmiast pobiegłam do domu po wodę i zadzwoniłam po straż pożarną. Potrzeba było kilku wiader wody, aby ugasić płomienie - mówi pani Edyta.

Mimo szybkiego opanowania ognia, jeszcze przez godzinę w budynku panował półmrok. Dopiero gdy strażacy zaczęli otwierać okna w całym budynku, po pewnym czasie dym ustąpił.

Bezmyślny wybryk

- Podpalono reklamy włożone do skrzynki pocztowej, a od nich zajęła się sama skrzynka, potem drzwi. Pożar został szybko ugaszony, ale rozpędzenie dymu trwało trochę czasu. Dym poszedł do góry szybem kominowym i dlatego najwyższe piętra były najbardziej zadymione. Smog nie jest toksyczny, ale w dużych ilościach oczywiście może być szkodliwy dla zdrowia - mówi aspirant sztabowy Sławomir Lipiński, dowódca interweniującej drużyny.

Gdyby do zdarzenia doszło nocnych, kiedy wszyscy śpią, mogłoby dojść do prawdziwej tragedii. Na szczęście mieszkańcy szybko podnieśli alarm. Cały parter jest okopcony, czarne ściany i sadza to efekty bezmyślnego wandalizmu. Również górne piętra są zabrudzone warstwą sadzy.

Mieszkańcy budynku twierdzą, że na parterze często przesiadują obcy. Często zachowują się głośno, ale lokatorzy boją się interweniować.


Powodem pożaru było podpalenie reklam w skrzynce. Właściciel nie życzył sobie, aby policja wszczynała dochodzenie. Twierdzi, że nie były to żadne porachunki, a jedynie czyjś głupi żart - twierdzi komisarz Monika Francikowska, oficer prasowy będzińskiej KPP.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bedzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto