Utrzymująca się susza niszczy nasze lasy. Wystarczy popatrzeć na zrzucające liście drzewa, na więdnące krzewy i suchą jak wiór ściółkę. Łatwo więc o pożar, który strawi las jak stóg siana. W tej sytuacji na terenie całego województwa obowiązuje zakazu wstępu do lasów. Andrzej Włóka, nadleśniczy Nadleśnictwa Siewierz, wprowadził taki zakaz przed tygodniem.
- Wszystko jest suche do granic możliwości - mówi Jerzy Langner, leśniczy z Rudnik.
Będą mandaty
- W lasach panuje trzeci stopień zagrożenia pożarowego. Wilgotność ścioły, którą mierzy się o godzinie 9 rano spadła poniżej 10 procent. To stwarza bardzo duże zagrożenie pożarowe, dlatego decyzja o wprowadzeniu zakazu wstępu do lasu była koniecznością. Przy wprowadzaniu takiego zakazu leśnicy kierują się nie tylko troską o las, ale także o bezpieczeństwo ludzi w nim przebywających. Przypadkowa obecność człowieka w lesie, w którym rozszalał się pożar, może zakończyć się tragicznie - mówi Mariusz Kowalski z Nadleśnictwa Siewierz.
Wejścia na leśne dukty zostały oznakowane tablicami informującymi o zakazie. Leśnicy ostrzegają, że wchodzenie do lasów wbrew zakazowi może się skończyć karą, mandatem 500 zł.
Na razie tylko poszycia
W sytuacji, gdy wokół roślinność jest tak wysuszona o nieszczęście nietrudno. Wiedzą o tym zwłaszcza strażacy. Od początku lata gasili już prawie dwadzieścia pożarów poszycia leśnego i traw w pobliżu lasów.
- W ubiegłym tygodniu mieliśmy kilka takich pożarów w Szczekocinach, Ogrodzieńcu, Żarnowcu. Paliło się albo poszycie leśne, zboże albo trawa w okolicy lasu - mówi Marek Fiutak, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Państwowej Straży Pożarnej w Zawierciu.
We wszystkich przypadkach pożary powstały po zaprószenia ognia. Nie stwierdzono podpaleń. Jednostki zawodowej i ochotniczej straży pożarnej praktycznie cały czas są w gotowości. Strażacy podkreślają, że najważniejsze to ugasić ogień w zarodku, gdy jeszcze się nie rozprzestrzeni (przechodzień może to zrobić np. gałęzią). Nie wolno się natomiast zbliżać do pożaru, który objął już korony drzew. Wtedy ogień przenosi się już błyskawicznie i można zginąć.
Obserwatorzy na wieżach
Także obserwatorzy ze specjalnych wież monitorują teren od rana do zmierzchu. Promień ich widzenia to kilkanaście kilometrów. W przypadku wykrycia dymu natychmiast alarmują dyżurnego w nadleśnictwie.
Leśnicy tymczasem w czasie zagrożenia pożarowego mają dodatkowe patrole. Straż leśna jeździ po leśnych duktach samochodem ze specjalnym zbiornikiem wypełnionym wodą i środkiem pianotwórczym, dzięki temu może od razu gasić zauważony w lesie ogień.
Jaka jest procedura?
Gdy obserwator wykryje z wieży dym, natychmiast alarmuje Punkt Alarmowo-Dyspozycyjny w Nadleśnictwie. Droga radiową dyspozytor pyta o sprawdzenie tego sygnału obserwatora na kolejnej wieży.
W ten sposób można szybciej zlokalizować źródło pożaru. Natychmiast o pożarze informuje się straż pożarną, która zajmuje się jego gaszeniem. Leśnicy maja też możliwość zadysponować do akcji śmigłowce i samoloty gaśnicze.
Straty już są poważne
Od maja do 21 czerwca na terenie całego nadleśnictwa odnotowano już 14 pożarów. Spłonęło 2,15 hektarów.
- Codziennie patrolujemy obszary leśne. Największe zagrożenia pożarowe odnotowuje się na terenach leśnych blisko miast. Niestety,
w większości mamy do czynienia z podpalaczami, choć oczywiście są sytuacje, kiedy pożary powstają przez nieostrożność. Najwięcej pożarów wybucha między godziną 10 a 14 - mówi Jan Burkiet, komendant Straży Leśnej.
Informacje związane z lasem i bezpiecznym w nim przebywaniem można uzyskać pod nr telefonu (032) 674 29 57. (mano)
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?