- Niestety to, co najgorsze, zaczyna dotykać i nasze społeczeństwo lokalne, tzn. fala hejtu wobec ludzi zakażonych koronawirusem. Źródło hejtu jest znane - to lęk w obliczu pandemii. Zaczynamy zachowywać się w sposób nieracjonalny i destruktywny wobec osób chorych lub osób w kwarantannie. Przypomnę tylko, iż fala hejtu doprowadziła do tragedii profesora ginekologii w Kielcach, o czym wszyscy słyszeliśmy - mówi Dariusz Jorg, pełnomocnik szpitala w Czeladzi ds. restrukturyzacji.
Właśnie trafiła do niego sprawa jednej z pacjentek szpitala. - Była w kwarantannie i pokazuje mi na telefonie zdjęcie swoich drzwi, na których jakiś „artysta” napisał ZARAZA. Opamiętajmy się nim doprowadzimy do kolejnej tragedii w wyniku hejtu. Wspomagajmy tych w kwarantannie aby z powodu braku pomocy jej nie złamali - apeluje Jorg.
Małżeństwo lekarzy z Katowic widzi, jak po pracy sąsiedzi... odkażają cały korytarz, po którym chodzili.
- My zachowujemy wszelkie środki bezpieczeństwa. Było nam bardzo głupio, gdy ludzie, którzy często prosili nas o porady zdrowotne, teraz patrzą na nas jak na wrogów. Może to minie - zastanawia się kobieta.
Strach jest jednak silniejszy. Spółdzielnia Mieszkaniowa w jednym z zagłębiowskich miast odebrała kilkadziesiąt telefonów z pytaniem, czy to właśnie „w ich bloku mieszkają ludzie w kwarantannie".
- Musiałam zaprzeczać, nie można przecież stygmatyzować ludzi. Powtarzałam tylko formułkę o zachowaniu zasad bezpieczeństwa - wyjaśnia jedna z pracownic spółdzielni.
Specjaliści twierdzą, że po tak długiej izolacji, nieznanej Polakom od lat, może dojść do niekontrolowanych wybuchów agresji nie tylko wobec „obcych", ale i najbliższych.
Po miesiącu w zamknięciu wyraźnie odczuwamy brak równowagi pomiędzy byciem oddzielnie a przebywaniem razem. Bliskość jest naszą naturalną potrzebą, ale jednocześnie chcemy mieć czas tylko dla siebie. Kolejne tygodnie przynoszą nowe doświadczenia – w domach pojawia się złośliwość, krytyka, a nawet przemoc. Jesteśmy zaniepokojeni tym, że rodzi się między nami coraz więcej konfliktów, szukamy winnych, wypominamy dawne problemy. Nadszedł czas, kiedy sprawdzamy siebie i weryfikujemy koncepcje naszego życia rodzinnego. Okazuje się, że już po tak krótkim czasie możemy dowiedzieć się wiele nowego o nas samych, naszych partnerach i najbliższych.
Niektórzy, żeby poradzić sobie z tą sytuacją, nadużywają alkoholu lub substancji psychoaktywnych, które potęgują agresję i mogą prowadzić do utraty kontroli przez naszych bliskich. Pod wpływem używek jesteśmy skorzy do zaczepek, robimy się bardziej drażliwi i krytycznie patrzymy na świat. Każdy z nas zachowuje się inaczej – uciekamy, walczymy, ukrywamy się. W takim momencie tracimy dystans do siebie i innych. To niebezpieczne zjawisko, które przenosi się na relacje. Jeżeli przypiszemy innym tylko negatywne cechy i nie spojrzymy na ich zachowanie w szerszym kontekście, możemy doprowadzić do agresji. To czas, który wymaga od nas rozumienia, nie oceniania.
Często agresja ukierunkowuje się na obcych. Znane są także z Polski przykłady niechęci wobec osób z Dalekiego Wschodu: Chińczyków, czy Wietnamczyków obwinianych o przywleczenie „zarazy". Zdarzały się nawet pobicia. Teraz nie ufamy już sąsiadom, znajomym, przyjaciołom.
Kobieta z Grodziska Mazowieckiego, która w domu oczekiwała na wynik testu otrzymywała „dziwne telefony".
- Otrzymywałam nie tylko dziwne telefony i wiadomości, które trafiały również do moich najbliższych. Wylała się na nas fala hejtu. W słuchawce słyszałam, że „zarażę pół osiedla". Takie zachowanie jest dla mnie niewyobrażalne. Hejt w tym momencie jest zabójstwem dla tej osoby, która nie jest do końca zdiagnozowana, nie ma jeszcze wyniku badania
- mówiła reporterom „Głosu Wielkopolskiego".
Sytuacja staje się tak napięta, że walczące z rasizmem Stowarzyszenie NIGDY WIĘCEJ zaapelowało o solidarność z osobami, które ze względu na swoje pochodzenie, czy narodowość doświadczyły przemocy, szykan albo dyskryminacji w ostatnich dniach i tygodniach w związku z epidemią koronawirusa.
W monitoringu „Brunatna Księga" Stowarzyszenie NIGDY WIĘCEJ odnotowało m.in. agresywne zachowanie wobec studentów z Chin ze strony polskich studentów Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku, brutalne pobicie pochodzącego z Chin kucharza, który od 25 lat mieszka we Wrocławiu, czy też żądanie rodziców przedstawione dyrekcji jednego z międzynarodowych przedszkoli, by usunąć z pracy nauczycieli azjatyckiego pochodzenia.
- W centrum Warszawy grupa młodych kobiet i mężczyzn wykrzykiwała szyderczo „Koronawirus" w stronę trzech studentek uczelni Collegium Civitas pochodzących z Wietnamu. W Łukowie trzech nastolatków zaatakowało mieszkankę miasta narodowości wietnamskiej. Krzyczeli do niej, że „jest z Chin", „ma koronawirusa" oraz „K…wo won!", obrzucili ją też śmieciami, spluwali w jej stronę, a gdy próbowała odejść, podążali za nią - czytamy w raporcie Stowarzyszenia.
Także osoby należące do innych mniejszości spotykają się z ksenofobią i są bezpodstawnie podejrzewane o zarażanie koronawirusem, np. w ostatnich dniach wiele hosteli, powołując się na nowe rozporządzenia, domagało się, by osoby niepolskiego pochodzenia, głównie Ukraińcy, natychmiast opuścili wynajmowane pokoje. W internecie pojawiają się ksenofobiczne komentarze i teorie spiskowe.
- Wirus rasizmu i nienawiści jest równie groźny jak koronawirus – mówią przedstawiciele Stowarzyszenia "NIGDY WIĘCEJ".
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?