Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Góra-marzenie

Magdalena Nowacka
Marek Cielniaszek i Szymon Korus zdobyli wspólnie szczyt Mont Blanc.
Marek Cielniaszek i Szymon Korus zdobyli wspólnie szczyt Mont Blanc.
Jeszcze siedzą na walizkach. W pokoju pełno alpinistycznego sprzętu. Marek Cielniaszek i Szymon Korus, przyjaciele z Będzina, właśnie wrócili z wakacyjnej wyprawy. Byli na szczycie Mont Blanc.

Jeszcze siedzą na walizkach. W pokoju pełno alpinistycznego sprzętu. Marek Cielniaszek i Szymon Korus, przyjaciele z Będzina, właśnie wrócili z wakacyjnej wyprawy. Byli na szczycie Mont Blanc.
Zapytany, czy po chłodzie w górach, nie doskwierają mu miejskie upały, Marek tylko się śmieje.

- Wcale nie było zimno. W dzień temperatura dochodziła nawet do plus piętnastu stopni a w nocy spadała najwyżej do minus pięciu. Niestety, efekt cieplarniany jest tam też widoczny - mówi Marek.

Długie przygotowania

Do wyjazdu przygotowywali się od maja. Dla Marka była to już piąta taka poważna wyprawa, dla jego kolegi trzecia.

- Zgraliśmy się doskonale. Dobra współpraca w górach jest najważniejsza. Tu nie można pozwolić sobie na kłótnie, obrażanie się. Dlatego tak ważne jest, aby ludzie znali się zanim zdecydują się razem zdobywać szczyt - mówi Marek.

Pomysł, że będą zdobywać właśnie Mont Blanc wyszedł od Szymona.

- W 2003 roku byliśmy w tamtych okolicach, ale ze względu na warunki atmosferyczne nie zdecydowaliśmy się podjąć ryzyka wejścia na szczyt. Wtedy Szymon powiedział: ja tu jeszcze przyjadę. Tym razem udało się.

Kilka dni trwało pakowanie. Trzeba było uważać co się zabiera, bo chłopcy lecieli samolotem i nie mogli przekroczyć normy bagażowej.

- Wyruszyliśmy w góry 8 lipca. Na początku szło się świetnie, tylko słońce bardzo mocno prażyło. Po drodze przypominaliśmy sobie nasz poprzedni pobyt tutaj. Do wejścia na poziom 3200 metrów nie było najmniejszyego problemu. Na jeden dzień zatrzymaliśmy się w schronisku. Okazało się, że dobrze zrobiliśmy, że daliśmy sobie luz na ten jeden dzień. Jest on potrzebny na aklimatyzację. Niektórzy to zlekceważyli i źle się to dla nich skończyło... - wspomina Marek.

Byli świadkami dwóch wypadków, z których jeden zakończył się tragicznie. W obu przypadkach byli to Polacy.

- Brak aklimatyzacji, przyzwyczajenia organizmu, które jest konieczne już na tej wysokości to największy błąd wspinających się. Objawy to nudności, bardzo silne bóle głowy, czasem biegunka, omdlenia, brak łaknienia, apatia. Nam udało się tego uniknąć. W takich przypadkach dobrze też mieć przy sobie aspirynę, która rozrzedza krew i pomaga zlikwidować bóle głowy - mówi Marek.

Udało się!

Po drodze spotkali dwóch Anglików, Polkę i Szwajcarkę. Na szczyt docierali już wspólnie. Na ten ostatni etap wyruszyli o godzinie pierwszej w nocy. Mont Blanc zdobyli przy wschodzie słońca.

- Byliśmy tam może 15 minut. Niesamowite uczucie. Takie, które towarzyszy nam przy spełnianiu marzeń. Potem jeszcze sesja zdjęciowa, wzajemne uściski i... powrót - mówi Marek.

Podczas wspinaczki przeżyli kilka momentów kryzysowych.

- Tam jest wąski niepewny grunt, bardzo często lecą kamienie. W pewnym momencie też musieliśmy przytulić się do ściany a kamienie poleciały nam po plecakach - wspomina Marek.

Jest szczęśliwy, że wraz z przyjacielem spełnili swoje marzenia.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bedzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto