Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cud zwyczajny

Magdalena Sekuła
Kiedyś marudziłam, że nie mam w życiu szczęścia. Już nigdy tak nie powiem – zapewnia Katarzyna Potocka. Arkadiusz Gola
Kiedyś marudziłam, że nie mam w życiu szczęścia. Już nigdy tak nie powiem – zapewnia Katarzyna Potocka. Arkadiusz Gola
Wirusowe zapalenie rdzenia kręgowego - w przypadku tego schorzenia jedna trzecia chorych nie ma szans na przeżycie. Pozostali doznają poważnego uszczerbku na zdrowiu. Dotyka jedną osobę na sto tysięcy.

Wirusowe zapalenie rdzenia kręgowego - w przypadku tego schorzenia jedna trzecia chorych nie ma szans na przeżycie. Pozostali doznają poważnego uszczerbku na zdrowiu. Dotyka jedną osobę na sto tysięcy. Kasia Potocka, 23-latka z Będzina, choć miała do końca życia być całkowicie sparaliżowana, po trzech miesiącach intensywnej kuracji jest prawie zupełnie zdrowa. - Cud, ogromna wola życia? - zastanawiają się jej najbliżsi. - Wiem, że to brzmi niewiarygodnie i trudno to wyjaśnić. Jedno jest pewne, teraz będę żyła lepiej - dodaje Kasia.

Traciła siłę w nogach

Kasia Potocka jest studentką politologii Uniwersytetu Śląskiego, pracowała w sklepie. - Od książek wolałam jednak wypady do dyskotek, dobre kosmetyki i markowe ciuchy. Marudziłam też, że nie mam szczęścia w życiu - opowiada Kasia. W lutym tego roku poczuła się gorzej. Nie przejęła się tym zbytnio, po prostu uznała, że to z nadmiaru pracy i nauki. Nawet nie wspominała o tym w domu, ale w końcu zaczęła podejrzewać u siebie cukrzycę. W jej rodzinie były takie przypadki.

Wzięła urlop w pracy. Nie tylko żeby odpocząć. - Chciałam uporządkować swoje życie. Tkwiłam w pięcioletnim związku, który przestał mi odpowiadać - mówi. Po rozmowie z byłym chłopakiem bardzo się zdenerwowała. Poczuła potworny ból w nogach i dostała wysokiej gorączki. - Od tego incydentu wszystko się zaczęło. Na drugi dzień pojawiły się kolejne problemy. Myślałam, że przeziębiłam nerki. To podejrzenie potwierdził też lekarz na pogotowiu. Wtedy tylko dzięki antybiotykom udało mi się przespać noc - mówi Kasia.

Kolejny dzień przyniósł zdecydowane pogorszenie jej stanu zdrowia. Do lekarza po zwolnienie musiał zaprowadzić ją tata, bo Kasia traciła siłę w nogach. - Mimo to wróciłam do domu. Kiedy wieczorem nie mogłam wstać z łóżka, rodzice wezwali pogotowie. Sanitariusze musieli wynieść mnie na noszach, bo nogi miałam już całkowicie sparaliżowane. A przecież minęły tylko trzy dni. W szpitalu zrobiono jej badania. Wyniki były zadziwiająco dobre. Mimo tego jej stan nadal pogarszał się. - Zaczęłam tracić czucie w rękach. Przewieziono mnie do szpitala w Sosnowcu - wspomina Kasia. Rezonans magnetyczny niczego nie wykazał, ale lekarze przenieśli ją na salę intensywnej terapii. Przygotowano dla niej respirator, bo obawiano się, że przestanie samodzielnie oddychać. - Paraliż postępował. W szpitalu rozkładali ręce, bo wyniki wciąż miałam dobre. Po kilku godzinach byłam już całkowicie sparaliżowana - mówi Potocka.

Ordynator zarządził wykonanie punkcji kręgosłupa, które w końcu wykazało, na co chora jest Kasia. Gdyby w porę nie zastosowano leków, pewnie przestałaby samodzielnie oddychać. - Pytałam rodziców, czy umrę - opowiada.

To nie może się tak skończyć

Codziennie przychodziła do niej rehabilitantka i ćwiczyła ręce Kasi, żeby mięśnie nie zanikły. Cały czas ćwiczyli z nią też rodzice. Po dwóch tygodniach zaczął ustępować paraliż rąk. Wtedy przeniesiono ją na zwykłą salę. - To był najgorszy moment. Zawsze sama dawałam sobie radę. A wtedy karmić musiała mnie pielęgniarka - dodaje.

Trzy pierwsze kroki

Prawdziwe załamanie przeżyła, kiedy do jej sali lekarz przywiózł wózek inwalidzki. - Myślałam, że już nigdy nie będę chodzić, ale gdy tak płakałam, powiedziałam sobie: Do cholery! To nie może się tak skończyć. Muszę wyzdrowieć dla rodziców, brata, przyjaciół, którzy cały czas czuwali przy moim łóżku - opowiada.

Codziennie wiele godzin ćwiczyła z rehabilitantką, która ciągle mobilizowała ją do pracy. To była mordercza praca, często brakowało jej sił, ale sześć tygodni później przyszedł pierwszy sukces, Kasia zaczęła ruszać palcem u nogi. - Dla kogoś, kto tego nie przeżył, brzmi to śmiesznie. Trudo sobie wyobrazić, jak można cieszyć się z tego, że porusza się jednym palcem - uśmiecha się Kasia. Po dwóch miesiącach udało jej się zrobić samodzielnie trzy kroki. Od tego momentu poprawa następowała lawinowo. Lekarze dziwili się, że wszystko szło w tak dobrym kierunku, a jeszcze kilka tygodni wcześniej sądzili, że dziewczyna będzie mieć do końca życia założony cewnik. Ona sama nie wierzyła, że wróci na uczelnię, a późną wiosną zdawała już egzaminy.

- Nawet kiedy sytuacja Kasi była dramatyczna, nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, że nie wyzdrowieje. Jej stan poprawiał się tak szybko przede wszystkim dlatego, że włożyła w rehabilitację bardzo dużo wysiłku, pracy. I wiary w to, że będzie zdrowia. Tak myślę - opowiada Anna Potocka, mama dziewczyny. Po ponad dwóch miesiącach Kasia wróciła prawie do pełnego zdrowia. Teraz znów jest uśmiechnięta i szczęśliwa, jak gdyby nigdy nie przeżyła tego koszmaru. Kiedyś mówiła, że nie ma szczęścia w życiu. Już tak nigdy nie powie.

Rokowania były niepewne
dr n. med. Paweł Gruenpeter, ordynator Oddziału Neurologicznego Powiatowego Szpitala w Czeladzi

Stwierdziliśmy u Kasi zapalenie rdzenia kręgowego, korzeni nerwowych oraz nerwów obwodowych na tle wirusowym. W niewielkim stopniu schorzeniem dotknięty był również mózg. To rzadka choroba. Można się nią zarazić jak każdą infekcją, np. drogą kropelkową. Zazwyczaj do zakażenia dochodzi w okresie obniżonej odporności organizmu. W przypadku Kasi czynnikiem chorobotwórczym był prawdopodobnie wirus opryszczki. W pierwszej fazie choroba przypomina grypę, potem dominuje postępujący niedowład kończyn dolnych lub górnych. Może dojść do niedowładu czterokończynowego, zaburzeń oddychania oraz świadomości. U Kasi przebieg choroby był nietypowy. Właściwie choroba zaatakowała cały układ nerwowy, łącznie z mózgiem. To jest bardzo rzadki przypadek. Rokowania były niepewne, tymczasem objawy stosunkowo szybko wycofały się. Pracuję w szpitalu w Czeladzi 10 lat i to pierwszy taki przypadek w tym okresie.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bedzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto