Będzin - Ksawera: Mieszkańcy chcą mieć przystanek. A miasto?

Nawet 15 minut zajmuje dziś przejście z przystanku tramwajowego Koszelew do osiedla, które znajduje się w dzielnicy Ksawera. To całkiem sporo. Dlatego mieszkańcy chcą przywrócenia przystanku, który mieścił się kiedyś w rejonie skrzyżowania al. H. Kołłątaja z ulicą Staszica.

Na razie mieszkańcy są zmuszeni do kilkunastominutowego spaceru. A możliwości są dwie. Tak samo różne, jak różne są drogi, którymi można dotrzeć do dzielnicy. Można wysiąść na przystanku Będzin Sienkiewicza i przejść prawie kilometr do osiedla lub wysiąść na przystanku Będzin Koszelew i przesiąść się na autobus. Często jednak trasę tę mieszkańcy pokonują piechotą, ponieważ między tymi przystankami znajduje się supermarket, w którym chętnie robią zakupy.

- Codziennie przechodzę od przystanku Będzin Koszelew piechotą na osiedle. Po drodze robię zakupy w pobliskim supermarkecie. Co tu dużo mówić, trzeba przejść kawał drogi od przystanku do osiedla , dlatego uważam, że powinno się przywrócić przystanek, który kiedyś był na wysokości kościoła - mówi Ewa, mieszkanka osiedla w dzielnicy Ksawera.

Odległość między przystankiem Sienkiewicza, a przystankiem Koszelew wynosi 1200 metrów. Mieszkańców postanowił wesprzeć także Józef Bykowski, który od trzydziestu lat jest motorniczym.

- Rozumiem mieszkańców, którzy chcą, by przywrócono ten przystanek. Dlatego wysłałem pismo do wiceprezydenta Józefa Pilcha w tej sprawie. Jednak moja prośba została określona jako niezasadna - tłumaczy Józef Bykowski.

W odpowiedzi wiceprezydenta Będzina możemy przeczytać, że pochylenie torowiska na tym odcinku dyskwalifikuje możliwość bezpiecznego postoju tramwaju, a w odległości około 300 metrów istnieje przystanek Będzin Koszelew, który pozwala na korzystanie z komunikacji zbiorowej. Na jakiej podstawie wiceprezydent uznał, że pochylenie torowiska dyskwalifikuje możliwość postoju w tamtym miejscu? Tego nie udało nam się ustalić, ponieważ nie zdecydował się na rozmowę z nami, tłumacząc przez swoją sekretarkę, że jest bardzo zajęty.

Mimo wszystko postanowiliśmy pójść za ciosem i sprawdzić, co o pomyśle mieszkańców sądzą KZK GOP oraz Tramwaje Śląskie. Jak się okazuje, to czy w danym miejscu może zostać utworzony przystanek sprawdzają specjaliści z Tramwajów Śląskich. - Usytuowanie przystanku zależy od wielu czynników. Jednym z nich może być zbyt duży spadek terenu. Dopuszczalne jest nachylenie 2,5 promila. Ważne jest także jego umiejscowienie w stosunku do elementów infrastruktury technicznej. Przystanku nie będzie np. na rozjeździe tramwajowym - tłumaczy Marek Kilijański, główny specjalista ds ruchu w Tramwajach Śląskich.
- To my wydajemy opinię na temat tego, czy w danym miejscu może powstać przystanek, czy też nie. Robimy to na wniosek organizatora komunikacji - KZK GOP lub gminy. Wszystko musi zostać dokładnie sprawdzone. Badamy m.in. jak nowy przystanek wpłynie na wydłużenie czasu przejazdu tramwajów, jaki jest stan dojścia do przystanku, itp. - dodaje.

Również KZK GOP nie widzi przeciwwskazań. - W gestii miasta leży ustawienie przystanku, do nas musi płynąć wniosek lub do urzędu miejskiego, który na podstawie wniosku zwraca się do nas. Wówczas sprawie jest nadawany bieg. Żeby wydać opinię o zasadności utworzenia przystanku muszą spotkać się wszystkie strony, czyli miasto, Tramwaje Śląskie i my - tłumaczy Anna Koteras, rzeczniczka KZK GOP w Katowicach.

Jak udało nam się ustalić miasto nie zwróciło się z wnioskiem do KZK GOP o ustalenie, czy na tym terenie może zostać utworzony przystanek tramwajowy.