Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skoki narciarskie: Małysz leci na igrzyska po złoto!

Robert Małolepszy
arch.
Sobota, 13 lutego 2010 rok, godzina 18.30. Kto żyw, kto kibic, kto Polak, niech trzyma kciuki. To będzie nasz dzień. Dzień, w którym Adam Małysz ruszy na średniej skoczni w Whistler do walki o pierwsze w swej karierze złoto olimpijskie. Za dużo patosu, za dużo optymizmu? W żadnym razie.

Czy jest jeszcze ktoś, kto nie wierzy, że Orzeł z Wisły jest w stanie zdobyć w Vancouver złoty medal olimpijski? Po wczorajszym konkursie Pucharu Świata na dużej skoczni w Klingenthal już chyba najgorsi pesymiści muszą uwierzyć w taki scenariusz. Najlepszy polski skoczek zajął drugie miejsce. Fenomenalnego Gregora Schlierenzauera pokonał prawie o 12 pkt. Przegrał tylko z Simonem Ammannem. O 6,7 pkt. Trzeba wprawdzie przyznać, że Szwajcar nawet przez chwilę nie stracił nerwów. W obu seriach oddał lepsze od Adama skoki, ale równie dobrze w Kanadzie to Małysz może być górą.

Bo Adam, to już pewne, dołączył do ucieczki, jaka na początku sezonu oderwała się od peletonu najlepszych skoczków świata. Jeszcze w Zakopanem, jeszcze w niedzielę w Oberstdorfie wydawało się, że nikt tej wielkiej dwójki nie dogoni. Że Ammann i Schlierenzauer między sobą rozegrają w Vancouver walkę o złote medale zarówno na dużej, jak i średniej skoczni.

Czy może być ktoś czwarty? Może. Igrzyska rządzą się swoimi prawa. Ani w Oberstdorfie, ani w Klingenthal nie było choćby Thomasa Morgensterna, który formę szlifował w Wiśle i Szczyrku (ta druga skocznia bardzo przypomina olimpijski obiekt normalny w Whistler). Nie było też Janne Ahonena czy wreszcie Dmitrija Vasiliewa, który wprawdzie ma kłopot z kolanem, ale gdy przypomni się, że cztery lata temu w Turynie po pierwszej serii konkursu na średniej skoczni podopieczny Wolfganga Steierta prowadził, a osiem lat temu dłuższa przerwa przed olimpiadą zaowocowała dwoma złotymi medalami Ammanna, trzeba brać pod uwagę także Rosjanina.

Kogo jeszcze? Anders Jacobsen był wczoraj dopiero siódmy, ale w Ober-stdorfie przecież wygrał. Trzeci w tamtym konkursie jego rodak Evensen w ogóle w Klingenthal nie startował. Słoweniec Robert Kranjec jest mocny, choć on prawie nigdy nie jest w stanie oddać dwóch równych skoków. Gdyby na igrzyska jechał Austriak David Zauner, to także jego można by wyliczać wśród kandydatów do medali. Ale nie jedzie. Aleksander Pointner zabiera piątkę: Schlierenzauer, Morgenstern, Kofler, Loitzl i Koch. Na dziś właśnie w takiej kolejności trzeba wyliczać chyba ich w kolejce do medali. Każdy może stanąć na podium. W konkursie drużynowym nie widać kandydatów, którzy mogą im zagrozić w walce o złoto.

Ale dominacja Austriaków jakby trochę zelżała. Przecież jeszcze w Zakopanem tylko Simon Ammann był w stanie wdzierać się z nimi na podium. Pozostałe miejsce zgarniali ludzie Pointnera. Małysz mówił wtedy, że bardzo chciałby wyprzedzić tę niesamowitą czwórkę w Vancouver i że chętnie widziałby przed nimi także Simona Ammanna. Sprawdziło się wczoraj. Czy sprawdzi się w Kanadzie?

Oczywiście Gregor Schlierenzauer wciąż jest w świetnej formie. W serii treningowej przed wczorajszym konkursem huknął 142 m, dla porównania Adam "tylko" 133 m, co było trzecim wynikiem, ale gołym okiem widać, że "Schlieri", przynajmniej w Klingenthal, stracił tę swoją nokautującą regularność. Podczas wtorkowej serii treningowej zdarzył mu się przecież skok na 116,5 m. Wczoraj w finale też nie zachwycił. Uzyskał wprawdzie 129,5 m, ale to był dopiero szósty wynik. Adam z Simonem skoczyli po 134 metry (Polak w ciut lepszych warunkach, za co odjęto mu punkty). Także w pierwszej serii Gregor był najgorszy z całej trójki. Uzyskał 129 m. Adam 130,5, Simon 133. Warunki mieli bardzo porównywalne, ale Polak, jeśli już być dokładnym, jednak najgorsze.

W Klingenthal Adam osiągnął spokój, luz i pewność siebie. Zrealizował też cele taktyczno-strategiczne. W tej pierwszej kategorii chodzi o awans w klasyfikacji generalnej PŚ. Po Klingenthal Polak jest szósty. O to mu chodziło. W Vancouver nie będzie już bonifikat za warunki na skoczni. Adam chciał więc skakać jak najbliżej ścisłej czołówki, by mieć identyczne warunki.

Cel strategiczny, oczywiście poza podnoszeniem formy, który osiągnął, to przetestowanie i ostateczne dopasowanie kombinezonu, w którym wystartuje w Vancouver. I to też się udało.

Teraz naszemu skoczkowie pozostaje już tylko czekać i nabierać sił. W niedzielę w Warszawie Adam złoży olimpijskie ślubowanie. W poniedziałek odleci do Kanady.

Dziś ślubować będą jego koledzy z drużyny skoczków - Kamil Stoch, Łukasz Rutkowski, Stefan Hula i Krzysztof Miętus. Oby w Vancouver wzięli przykład z młodszego z braci Miętusów Grzegorza, który wczoraj po pierwszej serii był 14., a ostatecznie zajął 22. miejsce. On ma 17 lat i debiutował w PŚ!


Puchar Świata w Klingenthal:

1. Simon Ammann (Szwajcaria) 263,9 pkt (133/134 m); 2. Adam Małysz (Polska) 257,2 (130,5/134), 3. Gregor Schlierenzauer (Austria) 245,4 (129/129,5), 4. Wolfgang Loitzl (Austria) 241,2 (126/130), 5. David Zauner (Austria) 237,3 (126,5/131,5), 6. Andreas Kofler (Austria) 228,8 (118,5/130)... 22. Grzegorz Miętus (Polska) 196,1 (125,0/115,0)
Klasyfikacja generalna PŚ (po 18 konkursach):
1. Ammann - 1249 pkt, 2. Schlierenzauer - 1092, 3. Thomas Morgenstern (Austria) - 699, 4. Kofler - 692, 5. Loitzl - 641, 6. Małysz - 542.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na opolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto