Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przez Świat na Fazie ze Śląska. Najpierw Ameryka a teraz Azja. Kim jest słynny "Faza"?

Marcin Nowak
Dawida mało kto kojarzy z imienia i nazwiska. Dla internautów jest po prostu "Fazą" i nową gwiazdą polskiego Internetu, którego przygody śledzą tysiące o ile nie dziesiątki tysięcy fanów. Mało kto wie, że Dawid, absolwent szkoły górniczej, mieszka na Śląsku, w Żorach. Choć jego domem niebawem będzie Azja. A była Ameryka.

Dawid od zawsze działał i był aktywny. W liceum udzielał się w szkolnym samorządzie, a jak to było za mało - trafił do młodzieżowej Rady Miasta w Żorach. Już w wielu 15, 16 lat przemierzał Polskę wzdłuż i wszerz. Głównie odwiedzając rodzinę rozsianą w różnych jej krańcach. Dzięki temu, jak mówi, w wieku 18 lat odwiedził większość ciekawych zakątków kraju.

Jednak to było za mało. Wszystko zmieniło się w 2012 roku, gdy za namową trójki znajomych autostopowiczów Dawid wybrał się na spontanicznego Sylwestra pod rzymskim koloseum. Wtedy zrozumiał, że w podróżach nie istnieją ograniczenia. Kolejny wyjazd był już indywidualny i postanowił że pojadzie do Gruzji, Turcji, Armenii, Albanii i odwiedzi wszystkie kraje byłej Jugosławii.
- Wtedy uświadomiłem sobie, że to nie jest tylko jakiś tam wyjazd... lecz to mój styl życia... moje hobby. Coś co kocham robić. - opowiada.

Cel? Wódka z pingwinami

Podczas jednego z powrotów z muzycznych festiwali, popijając serbską rakiję, którą otrzymał od autostopowiczów w Serbii Dawid wpadł na niesamowity pomysł - udać się w daleką podróż do Ameryki Południowej, by... napić się wódki z pingwinami. Co ciekawe, planował zrobić to... zupełnie bez pieniędzy.
- Pochwaliłem się nim moim znajomym, rodzinie jak i środowisku autostopowemu czy to na Zlocie Autostopowym we wrześniu czy też Autostopowym Sylwestrze i już nie miałem wyjścia. Musiałem spakować plecak i wyruszyć z domu w stronę Gibraltaru by jachtostopem i autostopem dotrzeć właśnie na Antarktydę - wspomina Dawid.

Jego historie, nagrywane dość spontanicznie, bez scenariusza, często "z ręki" i z charakterystycznym komentarzem na gorąco szybko podbiły serca Internautów. Po prostu ten kanał stał się inny niż znane podróżnicze kanały na polskim Youtube. Szybko zyskał 5 tysięcy, 10 tysięcy a niedawno ponad 20 tysięcy fanów i subskrybentów. Dawid ruszył z Europy przez Wyspy Kanaryjskie, Wyspy Zielonego Przylądka, Brazylię, Argentynę na południe Ameryki Południowej. Ponadto odwiedził m.in. Boliwię, Peru, Kostarykę, Meksyk.

- Kiedy wymyśliłem cel tego wyjazdu wiedziałem że w Polsce ten pomysł nie zostanie przemilczany. Do dziś myślę że jeśli pingwiny by się napiły, to filmik był by popularny na cały świat - śmieje się Dawid. - Gdy jechałem autostopem do Białegostoku to zatrzymało się dwóch kierowców jadących w przeciwną stronę ale zatrzymali się by przybić mi piątkę i powiedzieć że szanują mnie za akcję w Kostaryce. Zdarzało się też, że ludzie czy to na dworcu PKS czy w innych miejscach chcieli sobie ze mną zrobić zdjęcie - dodaje youtuber.
Akcja, o której opowiada to parada lewicowych organizacji w Kolumbii, na którą wtargnął i w dosadny sposób wyraził się przeciw hasłom, które promowali uczestnicy. Wołał między innymi: "Sprzeciw wobec komunizmu!" To spodobało się większości użytkowników wykop.pl

Na miejscu w kraju Dawidowi pomagał przyjaciel, Paweł, mieszkaniec odległego Chełma. Dawid wysyłał Pawłowi pliki na darmowe serwery, ten zajmował się montażem filmów, animacjami oraz... pomagał dotrzeć filmom i historiom Dawida do szerszej publiki, do mediów.
- Niejednokrotnie bywało tak że Paweł wrzucił film na Youtube a ja oglądałem go po raz pierwszy dopiero wtedy, kiedy zobaczyła go już większość moich widzów - opowiada... - Dla mnie to profesjonalista i nie musiałem w żaden sposób kontrolować tego co robi, bo mu ufałem - dopowiada.

- Jaka była Twoja największa przygoda na trasie? - pytamy

- W Meksyku, kiedy łapałem stopa z Tulum do Playa del Carmen, zatrzymał się facet z swoją przyjaciółką a dokładnie Eduardo z Marią...
Kiedy jechaliśmy ze sobą już kilkanaście kilometrów to dostałem propozycję pojechania z nimi do hotelu... Zgodziłem się i przyznam że myślałem, że to będzie normalny hotel... a okazał się to hotel czterogwiazdkowy z wielohektarowymi polami golfowymi... Były również sztuczne rzeczki z krokodylami... Kilkanaście basenów, nie wspominając o tym jaki luksus był w samym hotelu!

Zjedliśmy i wybraliśmy się razem na imprezę na basenie, gdzie bar był umieszczony na środku basenu i pływał na wodzie. Ja czegoś takiego nigdy nie przeżyłem, gdyż pochodzę ze skromnej śląskiej rodziny i nie miałem okazji czegoś takiego nawet zobaczyć.

Czułem się dosyć dziwnie. Wcześniej żyłem czasem na ulicy, czasem w namiocie a czasem w hostelach/melinach które kosztowały grosze. A tu nagle taki luksus. Piliśmy sobie na disco tequille, byłem ubrany w jego koszulę, którą otrzymałem w prezencie... trzymałem poziom.

Na drugi dzień pojechaliśmy do Tulum, by popływać w rafie koralowej po czym wybraliśmy się do restauracji. Oczywiście najdroższej w mieście. Każdy z nas miał obiad o równowartości stu złotych! Jadłem owoce morza jak i tradycyjne ale luksusowe dania meksykańskie, których po dziś dzień nazwy nie znam. Ale to był najsmaczniejszy obiad jaki jadłem w restauracji i chyba najlepiej podany, jaki widziałem w życiu. No cóż, na wieczór napiliśmy się piwa, dodatkowo skosztowałem piwa pomidorowego. Taki "Radler" ale pomidorowy... I jeśli mam porównać smak, opisać... To taka zupa pomidorowa z chmielem... Myślę że nasi studenci w akademikach by je pokochali, bo te piwo to takie DWA W JEDNYM. Zupa i piwo. Idealnie.

Po dwóch dniach znajomości, nad ranem rozstaliśmy się z zasady, że nie można nikomu nieznajomemu dłużej siedzieć na głowie...
Po dziś dzień utrzymuję z Eduardo i Marią kontakt i myślę, że jeszcze się niegdyś spotkamy... Tą sytuację nazywam "Autostopem Życia" Gdyż w momencie, kiedy potrzebowałem właśnie pożyć jak człowiek... to złapałem tych wspaniałych ludzi. Miałem również zupełnie inne tzw "Autostopy Życia" (śmiech) ale o tych sytuacjach wolę lepiej nie pisać, bo były zbyt... hmm patologiczne. Jako młody, wolny człowiek wtedy lubiłem się pobawić na całego, ale te czasy mam już za sobą.

Trafić do Dalaj Lamy i... telewizji

Popularność Dawida spowodowała, że wszyscy czekają z utęsknieniem na nowe odcinki jego podróży. Ta, po Ameryce Łacińskiej, właśnie się kończy. W Internecie został zapowiedziany ostatni odcinek, ale już wiemy, że to nie koniec obecności "Fazy" w sieci. Rusza do Azji. Szczegóły wyprawy będą znane mniej więcej w połowie sierpnia.

- Zależy mi na zwiedzeniu większości krajów, o których mówi się że są "niebezpieczne" czyli np Irak (Kurdystan), Iran, Pakistan ale też chciałbym odwiedzić Indie, Kambodżę, Wietnam, Chiny Mongolię, Kazachstan i oczywiście Rosję! - wymienia "Faza". - Muszę się nauczyć jeść i wykonywać podstawowe czynności prawą ręką, gdyż jestem leworęczny. Muszę się tego wystrzegać w krajach muzułmańskich. Ale moim największym marzeniem jest dotarcie w Himalaje i umówienie się na audiencję u samego Dalajlamy!
- Inspiruje się historią Pana Mieczysława Bieńka... Górnika jak i Ślązaka, który autostopem dojechał do Indii i udało mu się spotkać z Dalajlamą...

Na pytanie o największe marzenie i plany na jeszcze dalszą przyszłość, Dawid odpowiada o telewizji: - Marzy mi się swój własny program, ale czy znajdzie się ktoś kto zainwestuje w taki kontrowersyjny, zwariowany format podróżniczy? To się okaże za rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto