Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krwawy śląski początek wojny

Rozmawiała Grażyna Kuźnik
Prof. Zygmunt Woźniczka, historyk z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach
Prof. Zygmunt Woźniczka, historyk z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach Fot. Marzena Bugała
Rozmowa z prof. Zygmuntem Woźniczką, historykiem z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach

Czasem o obronie Górnego Śląska we wrześniu 1939 roku mówi się jak o IV powstaniu. Czy to zgodne z prawdą?

Rzeczywiście ma to swój sens. W kampanii wrześniowej po stronie polskiej brali przecież udział byli powstańcy śląscy. To były między innymi grupy powstańcze Franciszka Kruczka, Karola Orendorza, Nikodema Rency czy Franciszka Feige. Równocześnie w Wehrmachcie znaleźli się Ślązacy, którzy w powstaniach opowiedzieli się za Niemcami, należeli do Grenzschutzu i Freikorpsu. Dramaty wojny domowej były tu wciąż bardzo żywe, co odbiło się również na liczbie egzekucji, których dopuścili się hitlerowcy w pierwszych dniach września 1939 roku. Śląski wrzesień był tak krwawy, bo trzeba pamiętać, że Niemcy uważali zagarnięcie województwa śląskiego za przyłączenie swoich własnych ziem.
Dlatego tak gorliwie likwidowali wszystkich, którzy im w tym przeszkadzali. Również stawiających opór harcerzy. Cywilów nie chroniła przecież konwencja genewska.

Okupacja na Śląsku także była wyjątkowo okrutna dla Polaków.

Ale w powojennej Polsce o tym nie pamiętano. Tymczasem poświęcenie działaczy polskiego ruchu oporu na Śląsku było nadzwyczajne. Zmagali się z donosicielstwem, które doprowadziło do największych w czasach wojny wpadek. Przykładów podobnych tragedii związanych z wsypami nie było w całym kraju. Już w 1940 roku Górny Śląsk stracił setki najlepszych ludzi. Specyfika Śląska powodowała, że czasem trudno było odróżnić przyjaciela od wroga. Już we wrześniu gestapo wiedziało od konfidentów, gdzie mieszkają ludzie z hitlerowskiej listy śmierci. Gen. Zygmunt Walter-Janke, komendant ruchu oporu na Śląsku podawał, że przez szpicli zginęły tutaj setki konspiratorów.

Z podręczników historii w PRL nie można było tego się dowiedzieć.

Pewnie, że nie. Ślązacy wciąż uchodzili za nację podejrzaną, niepewną pod względem narodowościowym, niegodną zaufania. Była to też zamierzona forma degradacji kulturalnej Śląska. Po co informować, że wśród Ślązaków było tak wielu patriotów o najwyższym morale.

Była jednak legenda Wieży Spadochronowej.

Bo był to niegroźny mit, związany z dziećmi, a nie dorosłymi ludźmi, którzy mają niewygodną przeszłość polityczną. Przedwojenny Śląsk był w większości chadecki, mocno związany z Kościołem, a to był temat tabu. Dzisiaj trudno już oddzielić w legendzie Wieży Spadochronowej to, co prawdziwe od tego, co baśniowe. Faktem jest, że dla niemieckiej armii walki o Katowice były epizodem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bedzin.naszemiasto.pl Nasze Miasto