Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Edukacja na wakacjach, ale w głowie śląski dom

Elżbieta Twórz
Z ANDRZEJEM PILOTEM, prezesem WFOŚiGW w Katowicach o potrzebie edukacji ekologicznej.

Katowicki Fundusz wydaje sporo pieniędzy na wyjazdy wakacyjne dzieci i młodzieży. Inne regionalne fundusze nie inwestują tak mocno w profilaktykę zdrowotną. Czy my nadal żyjemy w regionie zagrożonym klęską ekologiczną?
Z tą „klęską” to gruba przesada. Zmieniło się wiele na lepsze, ale nie na tyle, żeby problem zanieczyszczenia powietrza czy zdegradowanych terenów zniknął. Inne fundusze faktycznie nie dotują wakacyjnych wyjazdów dzieci i młodzieży - tak dzieje się w 90 procentach z nich. Bo trudno wysyłać dzieci mieszkające na przykład na Mazurach na turnusy do miejscowości czystych ekologicznie gdzieś nad morze, skoro mają naturę „u siebie”.

To prawda, ale można dopłacać do edukacji ekologicznej…
No tak, ale my dopłacamy po to, aby tam, gdzie istnieją największe zagrożenia, czyli w miastach aglomeracji, w gminach, gdzie przekroczenia pyłów są bardzo duże, dzieci nie spędzały całych wakacji w miejscu zamieszkania, żeby mogły pojechać w góry albo nad morze i pooddychać przynajmniej w czasie wolnym od nauki czystym powietrzem.

Wiem, że odwiedza pan kolonie i obozy harcerskie dofinansowywane przez Fundusz. Ma pan jakieś ulubione miejsce na Śląsku?
Jest ich bardzo wiele, ale chyba jednak wybiorę… Poraj.

Dlaczego?
Bo kocham żeglarstwo i wypoczynek nad wodą. A prócz tego, organizacja tych obozów jest doskonała, przede wszystkim pod względem warsztatowym.

Ocenia je pan czy odwiedza?
Odwiedzam oczywiście, ale też oceniam i nie wiem, czy wszyscy tak bardzo lubią te moje częste przyjazdy… Jednak jeździć będę, bo chcę spojrzeć na to, jak realizowany jest program, który został dofinansowany. Muszę przecież ocenić organizację zajęć, ale nie tylko - tak jak choćby w Poraju - żeglarskich, lecz także edukacyjnych. Wiem też, jakie zajęcia są najbardziej lubiane przez dzieci, bo niejednokrotnie miałem okazję im się przyjrzeć.

I co, podobało się panu?
Jak najbardziej. Myślę, że organizatorzy spełniają swoje zadanie, że edukacja ekologiczna jest prowadzona w taki sposób, aby dzieci wracały z jasnym przekazem, jak należy zachowywać się w środowisku, jak o nie dbać i co mówić tym, którzy o naturze nie myślą może jeszcze jak o dobru, które musimy chronić. A jeśli chodzi o organizatorów, spodziewam się po nich jasnego przekazu, komunikatu kierowanego do uczestników, że miejsce, w którym się znaleźli, jest czyste ekologicznie i tak jak Poraj, Rajcza, Istebna czy Kokotek - jest przykładem zrównoważonego rozwoju, czyli współistnienia natury i człowieka. Edukacja ekologiczna odbywa się podczas wypraw przyrodniczych, wycieczek… To wtedy podkreślane jest znaczenie lasów i czystego środowiska dla naszego życia. Na obozy czy kolonie jeżdżą głównie dzieci ze szkół podstawowych, a to jest ten wiek, kiedy wyedukowanie, pod każdym względem - ekologicznym również - ma największe znaczenie. Bo jak mówią - czym skorupka za młodu nasiąknie…

Tak, wszyscy znamy to porzekadło, ale tak to już jest, że nie wszyscy nim się kierujemy, jednak to temat na inną rozmowę. Wróćmy więc do wyjazdów wakacyjnych - ZHP i Fundacja im. Grzegorza Kolosy to chyba najwięksi beneficjenci Funduszu?
To są najwięksi partnerzy Funduszu - tak trzeba to ująć, bo bez takich instytucji nie mielibyśmy szansy na realizowanie naszych zadań związanych z edukacją ekologiczną i profilaktyką zdrowotną. Same pieniądze nie zorganizują wypoczynku i nie wyedukują młodego pokolenia. Proszę pamiętać, że jesteśmy funduszem, czyli instytucją finansującą, nie jesteśmy też detalistami, natomiast mając takich partnerów jak Związek Harcerstwa Polskiego czy Fundacja im. Grzegorza Kolosy, możemy dziesiątki tysięcy dzieci wspomóc w czasie wypoczynku nie tylko letniego, ale i zimowego. Co tu dużo mówić, ZHP ma bazę, ma doskonałych wychowawców, ogromne doświadczenie. Podobnie zresztą jak Fundacja im. Grzegorza Kolosy.

Czy prócz tych największych partnerów, ktoś mniejszy - np. lokalne stowarzyszenie, też może przyjść i starać się o dofinansowanie? Mówiąc wprost - czy na dotację do wyjazdów dzieci liczyć może każdy, kto podejmie się ich organizacji?
Przed nikim nie zamykamy drzwi, jesteśmy otwarci na każdą dobrą inicjatywę. To nie ma znaczenia, czy ktoś jest dużą organizacją, czy małą, dla której istotne jest na przykład wysłanie na wakacyjny wypoczynek 100 czy 50 dzieci. W lokalnej społeczności to również jest dużo. Bardzo sobie cenimy takie działania, staramy się je wspierać. Zapewniam - nie zamykamy przed nikim drogi. Jeśli pojawiliby się na przykład strażacy z mądrym programem…

A gdyby pojawił się na przykład Zabrzański Alarm Smogowy z mądrym programem?
Zapraszam, tylko pamiętajmy o jednym zastrzeżeniu - Fundusz nie płaci za całość wyjazdu, Fundusz dopłaca. Jeżeli więc wyjazd organizowany jest na terenie województwa śląskiego, w ramach swego rodzaju bonusa polegającego na wspieraniu naszych lokalnych przedsiębiorców, stawka dofinansowania wynosi 350 złotych podwyższona do 400 złotych, a jeśli dzieci wyjeżdżają nad morze, to stawka dopłaty jest niższa - 150 złotych podstawowa i 200 złotych podwyższona. Oczywiście, to są kwoty na jedno dziecko i w przypadku wyjazdów trwających 14 dni lub więcej.

Jasne, trzeba mieć wkład własny. Nie przeraża to mniejszych instytucji czy stowarzyszeń?
Nie przeraża. A przykłady? Skoro dobry program mógł przygotować Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Rybniku, Uczniowski Klub Sportowy z Bytomia czy rzymskokatolicka parafia św. Maksymiliana Kolbe w Częstochowie, to przecież może każdy. Wystarczy tylko chcieć, a my jako Fundusz - podkreślam to jeszcze raz - jesteśmy otwarci.

Panie prezesie, wrócę jeszcze jednak do początku naszej rozmowy - skoro inwestujemy w wyjazdy dzieci na wakacje, w profilaktykę zdrowotną, to znaczy, że Śląsk ma nadal problemy specjalnej ekologicznej troski. Jakie najważniejsze?
Czyste powietrze, a właściwie jego brak - to oczywiste. Ale dzięki współpracy z marszałkiem województwa śląskiego ten problem jest priorytetem. Bo nie ukrywajmy - pieniądze odgrywają dużą rolę. Marszałek ma środki w Regionalnym Programie Operacyjnym, my mamy pieniądze w Programie Infrastruktura i Środowisko. Jest ich w sumie niemało, ale jak zawsze, również w tym przypadku, jak mantrę będę powtarzał: „zwróćcie uwagę na to, czym palicie w piecach”. To jest edukowanie. Uważam więc, że numerem jeden, choć na to może nie ma tak dużych pieniędzy, jakie przeznacza się na ochronę atmosfery, jest edukacja - nie tylko dzieci oraz młodzieży, ale także nas dorosłych.

Rozmawiała: Elżbieta Twórz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto